Po angielsku

Dwa lata temu siedzieliśmy przy śniadaniu w Gran Caffè ROMA w Giaveno. Świat próbował otrząsnąć się po informacji o wczorajszej śmierci Elżbiety II, a ja zastanawiałam się, dlaczego odejście królowej tak bardzo poruszyło ludzi nie będących jej poddanymi.

Pierwszy wniosek był oczywisty: dla większości z nas, Elżbieta była „od zawsze”. Zmieniali się prezydenci i papieże, a na brytyjskim tronie zasiadała królowa, będąca symbolem tradycji, brytyjskiej kultury (jakkolwiek to zechcemy zdefiniować) a także pewnego rodzaju łącznikiem teraźniejszości z przeszłością, w każdym jej aspekcie. I ten stary świat właśnie odszedł do historii.

Jednak wrześniowe, włoskie słońce potrafi zatrzymać człowieka nieco dłużej przy kawiarnianym stoliku i… rozmyślaniach. Pojawił się zatem wniosek drugi, dotyczący wpływu brytyjskiej kultury – w tym przypadku na mnie 😉

Ku własnemu zdziwieniu skonstatowałam, że najwięcej moich ulubionych książek wyszło spod pióra brytyjskich autorów! Może nie jestem zbyt dobrym przykładem czytelnika, ale obok lektur obowiązkowych, zawsze pałętały się po mojej biblioteczce Kubusie Puchatki, Małe Księżniczki, Wichrowe Wzgórza, szurnięte Alicje, patologiczne morderczynie, świecące psy, staruszki o pamięci słonia, latający na miotłach czarodzieje, rozważający sens życia książęta, czy szukający na francuskiej prowincji nowego życia brytyjscy dziennikarze. A, no jak mogłam zapomnieć o Elfach!

Lista jest zgrubna i nie wyczerpuje tematu. A jeśli dodamy do niej przegląd filmoteki, to już w ogóle nie dokończymy tego posta do Bożego Narodzenia. Właśnie: Xmas… W żadnym z moich „rodzinnych” domów nie było tradycji bożonarodzeniowych poza wigilią i kiedy postanowiłam stworzyć sobie własne, to dziwnym trafem padło na model brytyjski. Bo akurat w tamtym czasie z dużym upodobaniem oglądaliśmy Jamiego i Nigellę. I jakoś nam ten indyk przypasował.

Na marginesie: jeśli chodzi o kuchnię, to wiadomo, że mamy totalny odjazd śródziemnomorski z elementami tradycyjnej kuchni polskiej, ale z biegiem lat pokochaliśmy różne dania brytyjskie i gotowa jestem obrazić się na wrzucanie do jednego worka „powtórnie zamordowanej jagnięciny” oraz bożonarodzeniowego keksu! W brytyjskiej kuchni naprawdę można znaleźć fajne dania!

Wracając do wyspiarskich wzorów, mamy jeszcze specyficzny humor brytyjski (którego Madre nie cierpi, a mój starszy syn uwielbia i do którego zamiłowanie dzieliłam latami z Filozofem), cudowne tweedy, będące małymi dziełami sztuki arany, Alana Titchmarsha do spółki z Geoffem Hamiltonem, róże Davida Austina, Downton Abbey i Gordon’s Gin.

Nie dam rady dalej wyliczać, bo co chwilę próbuję skończyć i pojawiają mi się kolejne tematy! Na przykład wrzosowiska i JRT. I właściwie jestem pewna, że urodziłam się nie do końca tam, gdzie powinnam. A na dodatek walcząc o przetrwanie z autystycznymi dziećmi chyba przegapiłam moment, w którym pół Polski wyemigrowało na Wyspy. I jedyne, co mi teraz pozostaje, to celebrować odpowiedź Króla na koronacyjną kartkę od BlueBoya. Ewentualnie układanie koronacyjnego puzzla Eleanor Tomlinson.

Nie narzekajmy. Zawsze to coś.

© 2024, Jo. All rights reserved.

2 Comments

Add Yours

Leave a Reply