Elaine

Wpadłyśmy z lalkową imienniczką ostatnio w średniowiecze. Wiedźmowe średniowiecze. No wiecie: to, które próbowałam ogarnąć fabułą. Jedna z głównych nowych postaci, to lalka Matki Chrzestnej z Kopciuszka (tego koszmarnego, o którym ciągle nie mogę zrobić wpisu), wzorowana na Helenie Bonham Carter. I my sobie o tej postaci tak roboczo mówiłyśmy „Helenka”, aż do refleksji, że nam tak zostanie, a to ma być jednak księżna lub co najmniej markiza i nie uchodzi. Więc zaczęłyśmy szukać odpowiedniego imienia, żeby się zawczasu przyzwyczaić. No i żeby się odczepić od Helenki.

Joanna wymyśliła Elaine, co pasowało idealnie do koncepcji. Bo te nasze fantasy krainy, to taka Szkocja powiedzmy. Nie może być inaczej, biorąc pod uwagę inspiracje, będące mieszanką LOTR, Wiedźmina, GoT, z elementami Poldarku, Outlandera oraz mitów skandynawskich i celtyckich. Nic na to nie poradzę: urodziłam się w kulturowo i geograficznie niewłaściwym miejscu.

Joanna nadal pracuje nad strojami, a ja usiłuję podgonić z dioramą zamkową. No i ostatnio robiłam do tej dioramy dekoracje. Może „robiłam”, to zbyt dużo powiedziane, ale intensywnie o nich myślałam i z tych rozmyślań wyszedł mi obraz nad kominek. Bo jednak te gołe ściany wyglądają przygnębiająco, nawet jak na średniowiecze. Zrobiłam kilka – do wyboru. Wybór padł na „panią w łódce”.

Wisi ten obraz. Nawet nieźle tam wygląda. A mnie się synapsy uruchamiają… Bo „pani w łódce”, to jest Lady of Shalott Waterhouse’a. Ja uwielbiam Waterhouse’a, tak na marginesie. Najbardziej Mirandę z Burzy (tę pierwszą, z 1916), ale Lady of Shalott też styka. Bo Lady of Shalott to jest moja najbardziej ukochana róża Davida Austina. A poemat Tennysona mimo wszystko gdzieś tam mi pika i ciągle się zastanawiam, dlaczego polskie przekłady już nie tak bardzo. Ale ja nie jestem normalna, więc nie zwracajcie na to uwagi.

I tak sobie z Joanną (aka Kamelia) o tym rozmawiamy i rozmawiamy, aż pewnego dnia, dokładnie: wczoraj, spada na mnie olśnienie.

Lady of Shalott

to przecież

Elaine z Astolat


Waterhouse. Tennyson. Legendy arturiańskie.

© 2024, Jo. All rights reserved.

3 Comments

Add Yours
  1. 1
    Jo

    Ooo… zapomniałam wspomnieć o „Zwierciadło pęka w odłamków stos…” u Christie… Ale nie chce mi się już edytować posta, bo jakbym zaczęła o Christie pisać, to by mi już totalnie wyszedł Madagaskar (w sensie, że Beniowski, co równa się: poemat dygresyjny), a to miał być króciutki wpis o zbiegach okoliczności.

    • 3
      Jo

      Oj tak! I najlepsze jest to, że nagle pojawia się coś, o czym w ogóle nie myślałeś. Ale Twój mózg myślał i postanowił Cię o tym uprzejmie poinformować.

      To jest trochę jak z układaniem puzzli. A dokładnie z tym momentem, kiedy ręka sama sięga po jakiś kawałek i idealnie wpasowuje go w układankę, na którą gapisz się od godziny i niczego nie możesz dopasować.

      No właśnie… Puzzle… Mam nadzieję, że ktoś z rodziny przeczyta ten komentarz i wyciągnie odpowiednie wnioski… Mało czasu zostało do Gwiazdki, ale jeszcze zdążą…

Leave a Reply