Pabianice. Stare Miasto

Dziwnie się wraca do miejsc tak bardzo zrośniętych z dzieciństwem. Zwłaszcza jeśli się w nich nie było od dawna.

To był mój pierwszy adres… Najpierw mieszkałam z rodzicami u dziadków. Kiedy wyprowadziliśmy się do nowych bloków, dziadkowie zamienili się z sąsiadką na mniejsze lokum. I właśnie to ich jednopokojowe mieszkanie było przez lata moim azylem. Bo oboje – i Babcia, i Dziadek strasznie mnie rozpuszczali…

Mam z nim związanych tyle wspomnień, że można by stworzyć z nich książkę. I staram się nie myśleć, że tamten świat i tamci ludzie już nie istnieją. Nie umiem stawić temu czoła.

Tuż obok jest niedawno zrewitalizowany park. Pięknie wygląda, chociaż nie ma w nim już muszli koncertowej ani rosarium… Do rosarium chodziłam z Dziadkiem. I coś chyba jest w zaszczepianiu dzieciom miłości na całe życie… Wystarczy spojrzeć na róże w Marcepanowym Ogrodzie. A muszli koncertowej bardzo żałuję, bo pamiętam z dzieciństwa festyny i koncerty, które się w niej odbywały.

Ten fragment miasta miasta usiany jest wspomnieniami, bo oprócz kamienicy, w której mieszkali Dziadkowie (i ja przez krótki czas, zaraz po przyjściu na świat), wszędzie coś z czymś mi się kojarzy. Brukowane ulice. Niskie, drewniane domki, do których chodziło się z maglem albo po barszcz. Rynek, na który przyjeżdżali chłopi z warzywami, jajkami, kurami i czym się dało. Ja jeszcze pamiętam furmanki wyładowane ziemniakami i cebulą!

Po drugiej stronie, przy parku, jest kino. Żaden multipleks, zwykłe kino. Dawniej: Robotnik. Pierwsze kino, do którego chodziłam. A obok budynek Komendy Hufca ZHP, gdzie pracował Tatui. Dawna podstawówka Madre. Zamek mieszczący muzeum… Do muzeum trzeba będzie wrócić. Teraz zrobiliśmy tylko szybką sesję zdjęciową na zewnątrz.

Niemal naprzeciwko jest kościół św. Mateusza. Moja pierwsza parafia. A przez lata parafia obu rodzin: zarówno Madre, jak i Tatui. W tym kościele byłam ochrzczona. W nim również przez lata przeżywałam traumę, kiedy Babcia mnie straszyła, że jeśli nie będę grzeczna, to Prababcia (niech spoczywa w pokoju) wszystko widzi przez te okrągłe otwory w suficie i mnie ukarze. W rezultacie tych metod wychowawczych do tej pory nie lubię chodzić do kościoła, bo mi się wydaje, że zaraz za coś mi się oberwie…

Stamtąd tylko krok do kamienicy, w której mieszkał mój ojciec z rodzicami i braćmi. Miejsce nawet dzisiaj dość przygnębiające, chociaż zasilone zdobyczami cywilizacji miejskiej, takimi jak wodociąg i kanalizacja. Domy się sypią, na ulicy kocie łby (chociaż już bez rynsztoków, które jeszcze pamiętam z dzieciństwa…). A siedzący na progu panowie dziwnie łypią okiem.

Przestali dopiero, jak dość głośno wyjaśniałam synom, że tu mieszkał ich dziadek, ale prawdę mówiąc bez psa i całej naszej grupy wycieczkowej, raczej bym tu nie weszła… To teren dawnego getta. Podczas wojny wyludnionego i zasiedlonego potem chyba dość przypadkowymi lokatorami. I naprawdę nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego mój dziadek zamienił na to… coś… mieszkanie, które dostał jako repatriant, w zamian za zostawiony w Stanisławowie dom. Może moi synowie nie są pierwszymi autystami w tej rodzinie?

Poza tym dziwnym kwartałem w samym sercu Starego Miasta, który wygląda tak samo, jak czterdzieści lat temu (a może nawet gorzej) Pabianice bardzo się zmieniły. Na przykład czynne w czasach mojego dzieciństwa fabryki stały się hotelami i galeriami handlowymi. Wyglądają pięknie, podobnie jak zadbane obecnie uliczki, kojarzące mi się wyłącznie z niezbyt bezpiecznymi przejściami między fabrykami. A ponieważ te zmiany dokonywały się latami, kiedy już tu nie mieszkałam, dziś patrząc na miasto, którego w sumie nie znam, chociaż mieszkałam w nim piętnaście lat, dziwnie się z tym czuję.

© 2020 – 2023, Jo. All rights reserved.

2 Comments

Add Yours
    • 2
      Jo

      Ja to mam wrażenie, że nigdy nie było moje, chociaż mieszkałam w nim 15 lat. Cały czas słyszałam, że „przejazdem” i „na chwilę”, chociaż przecież wiadomo było, że nie. Ale o miejscu rodzinnym mówiło się w kontekście Stanisławowa, który naprawdę nie wiem dlaczego zdominował Żychlin. I w sumie tak dziwnie wyszło, że z Pabianicami nigdy, nawet jak byłam dzieckiem, nie miałam więzi typowej dla miejsca, w którym się człowiek wychował.

Leave a Reply to JoCancel reply