Konie

Tymczasem w Łomiankach…

Po zamknięciu Klubu, otrzymaliśmy wiadomość z fundacji, do której Kuba jeździł na hipoterapię, że jego kontrakt nadal jest aktywny. I jeśli Kuba chce, to do końca marca – bo tyle trwa obecny projekt, może przyjeżdżać na zajęcia.

Pytanie było jedno: jak to połatać organizacyjnie. Gdybyśmy mieli asystenta z samochodem – problem byłby rozwiązany. Ale nie mamy. I to jest jedna z tych niedogodności, o których pisałam, ale że nie wiem, czy tu, czy na FB, to krótko powtórzę: sama asystencja osobista nie jest kompletnym rozwiązaniem problemów osób niepełnosprawnych. Bo powiedzmy, że wreszcie tę asystencję uchwalą. I? Gdzie taki Jakub z asystentem pójdzie? Do lekarza? Asystent musiałby mieć solidną wiedzę o Jakuba zdrowiu i problemach, co oznacza wzajemne zaufanie i długotrwałą współpracę, nie zatrudnienie od dwóch miesięcy. Bo Kuba się nie komunikuje. Mogliby iść do muzeum w dniu otwartym albo na spacer czy zakupy. Na całą resztę zajęć pozadomowych potrzebne są pieniądze, których osoba żyjąca z renty nie posiada. Jedynym rozwiązaniem są zajęcia opłacane przez NFZ (terapie) lub PFRON albo miasto/państwo (jak w przypadku ośrodków, szkół i domów pomocy społecznej). Problem w tym, że takie zajęcia funkcjonują w postaci projektów. Kiedy projekt się kończy, instytucja, która go prowadziła, musi wystąpić o kolejny, a uczestnicy czekają. Projektów jest mało, fundacji zajmujących się taką działalnością też nie za dużo, OzN za to wręcz przeciwnie.

Wracając do Kuby i koni.

Pojechał z Piterem. Podobno był prze-szczęś-li-wy. Spotkał kolegę z Klubu i swojego klubowego asystenta. No i wyczyniał na tym koniu różne akrobacje, więc… jak by to ująć…

Chyba czeka nas wyprawa do sklepu po bryczesy, kask i buty do konnej jazdy… A organizacyjnie… po prostu trzeba to będzie jakoś zorganizować… Byle tylko udało nam się załapać na kolejny projekt. Ten od marca…

© 2025, Jo. All rights reserved.

6 Comments

Add Yours

Leave a Reply to JoCancel reply