
Takie pytanie mnie nurtuje od jakiegoś czasu:
Ale czy zawsze?
No bo OK – jeśli ktoś jest tłamszony, podporządkowuje swoje życie cudzym potrzebom, nie ma własnej przestrzeni i nie może swobodnie oddychać, to jak najbardziej jestem za.
Ale jeśli mamy do czynienia z egoistą o narcystycznej osobowości, manipulatorem lub tyranem – to on też ma być sobą, bez względu na wzgląd?
Oczywiście teraz można wrzucić akapit o asertywności i o tym, że może sobie być tym dowolnej płci wariantem Meghan Markle (lub mojego ojca – co tam komu pasuje), natomiast inni mają prawo nie ulegać jego manipulacjom i dyktatorskim zapędom, ALE…
Teoretycznie tak – jak mawiał Dudek oraz Filozof. Natomiast w praktyce nie każdy potrafi. A jeśli jest zależnym od takiego człowieka dzieckiem, to nawet nie ma co powoływać się na to potrafienie – jest się skazanym na taką zależność. A wtedy będący sobą tyran ma nieograniczone możliwości niszczenia innych ludzi!
Czyli te wszystkie koncepcje trenerów rozwoju osobistego, to jest jeden wielki… powiedzmy, że klops?
Niekoniecznie. Przecież wielu osobom pomagają odzyskać grunt pod nogami. A do przemocowców proponuję zastosować błogosławieństwo dla cara: „Niech Bóg ich błogosławi i trzyma jak najdalej od nas.”
Na koniec warto przypomnieć jeszcze jedną złotą zasadę:
wolność mojej pięści kończy się tam,
gdzie zaczyna się czubek cudzego nosa
I dotyczy to również wychowawców, co niczego nie ułatwia oraz otwiera nam kolejny rozdział dyskusji na temat: Jak wychowywać dzieci?
© 2023, Jo. All rights reserved.