Jedną z rzeczy, których szczerze nienawidzę, jest podziwianie, jacy to my jesteśmy dzielni. My – rodzice niepełnosprawnych dzieci. A w szczególności ich matki. Tworzy się taką ikonę Bohaterskiej Matki Polki Dzielnie Walczącej Z Przeciwnościami Losu.
A ja mam tę ikonę w… totalnie głębokim poważaniu odwrotnym.
Bo wciśnięcie nas w kostium Kobiety Kota powoduje przesunięcie z kategorii „trzeba coś z tym zrobić” do mitycznej „ach, jaka ona jest dzielna!”. I pozwala dalej żyć obok, nie przejmując się realiami.
Osobom podziwiającym dzielność bohaterskiej matki, bo przecież nie tej matce.
Nie wiem, jak inne matki do zadań specjalnych, ale nie potrzebuję podziwu, tylko wsparcia. Zresztą ojcom też by się przydało, bo wbrew panującej legendzie – nie opuszczają masowo swoich rodzin. Oczywiście zdarza się taki wariant i myślę, że ojcu łatwiej „nie wytrzymać presji życia z niepełnosprawnym dzieckiem” i odejść, niż matce, ale znam mnóstwo rodzin, w których oboje rodzice tak samo wypruwają sobie żyły, bo ich niepełnosprawność potomka przygniata. Więc co do tego podziwu, to psu on na budę, bo my potrzebujemy konkretnej pomocy. Systemowej. Zapisanej for ever, a nie z łaski akurat rządzącego ugrupowania i to tuż przed wyborami. Nie przywilejów, tylko wyrównywania możliwości. Żebyśmy mogli żyć chociaż trochę podobnie do ludzi mających normalne życie.
Ja osobiście jeżę się za każdym „och, jaka ty jesteś dzielna”. Słowo daję: wywraca mi się żołądek. Zwłaszcza kiedy słyszę to od osób, które mając wielokrotnie możliwość, nigdy mi w niczym nie pomogły. Dajmy na to: nie posiedziały raz na kwartał z chłopakami, żebym mogła bez nich pojechać do lekarza, albo poszła zrobić zakupy. Nie wysiliły się na empatyczne rozumienie mojej sytuacji, kiedy mnie strofowały za niecierpliwość, zmęczenie czy nie wystarczające angażowanie się w ich sprawy. Albo były śmiertelnie obrażone, kiedy przestałam udawać przed światem, że daję sobie radę (bo się ten świat, kurna, dowiedział, że dotychczas dawałam sobie radę sama, bez ich wsparcia, co się normalnym ludziom nie mieści na ogół w głowie).
Bo dla tych podziwiających tak właśnie powinno być.
Mamy być dzielni, dawać sobie ze wszystkim radę, za bardzo nie rzucać się w oczy i nie zmuszać ich swoim istnieniem do jakiegokolwiek zaangażowania wykraczającego poza kliknięcie lajka pod jakimś wyjątkowo dramatycznym postem znad krawędzi.
No nie, proszę państwa. To tak nie działa. Więc zachowajcie sobie swoje uwagi o dzielności i bohaterstwie na własny użytek.
© 2023, Jo. All rights reserved.