Kuba dostał wczoraj pismo z Miejskiego Urzędu ds. Orzekania o Niepełnosprawności.
Czytamy (będzie skrót, bo jakbym miała cytować całość z paragrafami, to by mnie z pewnością szlag trafił):
- Zespół zawiadamia, że złożony 27 września wniosek nie może być rozpatrzony w terminie ustawowym jednego miesiąca
- Bo muszą wyznaczyć przewodniczącego i członka składu orzekającego
- W związku z czym rozpatrzenie wniosku nastąpi w ciągu dwóch miesięcy
- I możemy złożyć ponaglenie
- Które musimy uzasadnić
Warszawa, stolica państwa w środkowej Europie, XXI wiek i nie mają zespołu orzekającego. Jasne.
Musimy uzasadnić ponaglenie. Rozumiecie: oni nie dotrzymują ustawowego terminu rozpatrzenia wniosku o wydanie orzeczenia niesamodzielnej osobie niepełnosprawnej, a my mamy u-za-sad-nić ponaglenie w tej sprawie.
Żadnej, nawet najmniejszej, takim drobnym druczkiem, informacji, że dajmy na to „do czasu wyznaczenia terminu obowiązuje dotychczasowe orzeczenie”, więc musimy teraz lecieć do Urzędu Dzielnicy i dowiedzieć się, co z moim zasiłkiem, przyznanym na podstawie kończącego ważność orzeczenia. Bo raczej nie chciałabym musieć potem zwracać „nienależnie pobranych środków”. A co z resztą? Legitymacją uprawniającą do przejazdów i ulg? Statusem osoby niepełnosprawnej? Mamy się domyślać?
No to tak właśnie wygląda w Polsce wsparcie dla niepełnosprawnych.
© 2023, Jo. All rights reserved.