Korespondencja

Kuba dostał wczoraj pismo z Miejskiego Urzędu ds. Orzekania o Niepełnosprawności.

Czytamy (będzie skrót, bo jakbym miała cytować całość z paragrafami, to by mnie z pewnością szlag trafił):

  1. Zespół zawiadamia, że złożony 27 września wniosek nie może być rozpatrzony w terminie ustawowym jednego miesiąca
  2. Bo muszą wyznaczyć przewodniczącego i członka składu orzekającego
  3. W związku z czym rozpatrzenie wniosku nastąpi w ciągu dwóch miesięcy
  4. I możemy złożyć ponaglenie
  5. Które musimy uzasadnić

Warszawa, stolica państwa w środkowej Europie, XXI wiek i nie mają zespołu orzekającego. Jasne.

Musimy uzasadnić ponaglenie. Rozumiecie: oni nie dotrzymują ustawowego terminu rozpatrzenia wniosku o wydanie orzeczenia niesamodzielnej osobie niepełnosprawnej, a my mamy u-za-sad-nić ponaglenie w tej sprawie.

Żadnej, nawet najmniejszej, takim drobnym druczkiem, informacji, że dajmy na to „do czasu wyznaczenia terminu obowiązuje dotychczasowe orzeczenie”, więc musimy teraz lecieć do Urzędu Dzielnicy i dowiedzieć się, co z moim zasiłkiem, przyznanym na podstawie kończącego ważność orzeczenia. Bo raczej nie chciałabym musieć potem zwracać „nienależnie pobranych środków”. A co z resztą? Legitymacją uprawniającą do przejazdów i ulg? Statusem osoby niepełnosprawnej? Mamy się domyślać?

No to tak właśnie wygląda w Polsce wsparcie dla niepełnosprawnych.

© 2023, Jo. All rights reserved.

4 Comments

Add Yours
  1. 1
    Quackie

    Nie powiem, co się w kieszeni otwiera.

    Bordello i przerzucanie ponaglenia na obywatela to jedno, ale najgorsza jest niepewność i niewiedza.

    Nie mamy pani orzeczenia i co nam pani zrobi. No, może pani ponaglić.

    • 2
      Jo

      Tak! Dokładnie tak to wczoraj skomentował Piter!

      Mnie najbardziej irytuje brak szacunku dla drugiego człowieka. Niewiedza, co do statusu. Bo to przecież nie jest tak, że to orzeczenie sobie funkcjonuje w jakimś kosmosie. Ono jest potrzebne do konkretnych celów. Jeśli się korzysta z różnych form pomocy, jak transport do szkoły (czy sama szkoła), ośrodki pomocy, rehabilitacja, ulgi przy zakupie biletów itd – potrzeba AKTUALNEGO orzeczenia. No i nie wiesz: jeśli złożyłeś wniosek, to zachowujesz kontynuację, mimo że data na legitymacji jest nieaktualna, czy nie? Pieprzyć muzeum, ale już z moim zasiłkiem jest gorzej, bo nie będę miała z czego zwrócić nienależnie pobranych pieniędzy.

      Niepewność to raczej nie. Prędzej wkurw (a miałam dbać o kulturę języka… no nie da się, cholera jasna!), że znowu człowieka czeka batalia o usankcjonowanie istniejącego stanu rzeczy. Bo Kuba jest niepełnosprawny i niesamodzielny. I jeśli zespół ds. orzekania uzna inaczej, to po prostu czeka nas odwoływanie się, co jest upierdliwe (sorry!) i męczące, ale wpisane w założenia. Oczywiście przez ten czas nadal nie masz aktualnego orzeczenia i legitymacji, ale status odwołania podtrzymuje poprzednio wydane – przynajmniej tak było przez ostatnie 20 lat. A co do złożenia samego wniosku o ponowne wydanie orzeczenia nie mam jasności. I właśnie o tę jasność chodzi. O jedno proste zdanie, że do komisji orzekającej zachowuje się uzyskany dotychczas status. Albo, że nie.

      Ja mam ich wszystkich naprawdę szczerze dosyć.

Leave a Reply