Negocjacje

Nie dzieje się u nas dobrze ostatnio. Prawdę mówiąc od dłuższego czasu jest naprawdę źle.

I oczywiście można powiedzieć, że to i tak cud, że tak długo dawaliśmy radę oraz że kryzysy są nieuniknione, a w trudnych (generalnie) sytuacjach życiowych zdarzają się częściej i intensywniej, i będzie to prawda. Ale teoria teorią, zaś w praktyce ja mam nieustający deficyt świętego spokoju, więc dodatkowe zawirowania są dla mnie dotkliwsze i znoszę je coraz gorzej. I nie mówcie, że każdy tak ma, bo przed nami jednak życie stawia szczególne wyzwania.

W każdym razie tak się złożyło, że doprowadzona do granic wytrzymałości, zostałam Szeryfem z Nottingham, czyli odwołałam Boże Narodzenie.

Odwołaniu towarzyszyły kilkudniowe wyładowania atmosferyczne i znaleźliśmy się w pewnej chwili w oku cyklonu, ale że na ogół po burzy przychodzi słońce (a przynajmniej przestają z nieba padać gromy), to i u nas zapanowała cisza tropików. A wraz z nią refleksja, że może jednak moje uwagi nie są tak zupełnie pozbawione prawdy i że jak mnie w końcu trafi restinpisowo szlag, to będzie jednak źle. Chociaż jak nierestinpisowo to nawet gorzej, bo będą się jeszcze musieli mną zajmować. W związku z tym panowie (Piter i BlueBoy, bo Kuba tradycyjnie jest ponad takie rzeczy) zaczęli symulować poprawę.

Piter ma większą wprawę w udawaniu, poza tym aktualnie prowadzi dwa projekty, bo zastępuje urlopującego kolegę, ale BB naprawdę się przejął (przy czym od razu dodam, że odwołanie Bożego Narodzenia nie było jedynym pociskiem przemawiającym do jego ograniczonej wyobraźni) i starał się powściągać werbalnie, nadmiernie nie bluzgać a także wykonywać różne niewdzięczne czynności domowe, jak sięganie matce po woka z górnej półki, czy zamiatanie upieprzonej do granic przyzwoitości podłogi.

I kiedy trzeciego dnia (ja bardzo przepraszam, że tak biblijnie – nic na to nie poradzę, naprawdę tak było) odgrzewaliśmy pierogi na obiad, a ja rzuciłam znad kuchenki refleksję, że „no cóż… szkoda tych świąt… ale takie jest życie”, BB odparł:

Może jednak byś to przemyślała, MAMO… Bo jeśli nie odwołasz odwołania świąt, to wiesz – całe to moje staranie i próba rehabilitacji pójdzie w cholerę…


Nie wiem po kim to takie wyszczekane, ale polemizować z takim argumentem trudno…

© 2023, Jo. All rights reserved.

5 Comments

Add Yours

Leave a Reply