Kojarzycie akcję sprzed kilku dni, kiedy to żona jednego z słynnych więźniów politycznych polityków skarżyła się, że nie wie, jak się reguluje ogrzewanie w domu, bo zawsze zajmował się tym mąż? I ona teraz marznie?
No więc ja się nie śmiałam. Możliwe, że byłam jedyną osobą, która się nie śmiała, ale miałam powód. Mianowicie: nie jestem aż tak zakłamana i doskonale pamiętam akcję z odkurzaczem…
Dobre dwadzieścia lat temu. Ja na dyżurze 24/7/30/12 itd przy chłopakach w wieku odpowiednio 7 i 4. Utytłana w autyzm, chociaż nie mam pojęcia, że to autyzm, bo przecież nikt ich nie potrafi zdiagnozować, tych moich niestandardowych dzieci. Z alergią na kurz. Dom sprzątam jedną ręką w przerwie między rozdzielaniem nieustannie walczących ze sobą synów, a gotowaniem ośmiu wersji obiadów. Piter odwala po pracy grubszą robotę, czyli łazienki i wymianę worków w odkurzaczu. I przychodzi taki dzień, gdy dzieci na moment siadają zgodnie przed DVD, a ja postanawiam odkurzyć dom. Widzę czerwoną lampkę w odkurzaczu. Wiem, że oznacza ona konieczność wymiany worka. I nie potrafię otworzyć odkurzacza.
[przerwa na złośliwy rechot]
Sama się śmiałam. Jak tylko dotarła do mnie rzeczywistość, siedziałam i się śmiałam. Tak bardzo, że jak zadzwoniłam do męża z pytaniem: „Piter, jak się otwiera odkurzacz, żeby wymienić worek???”, to już płakałam ze śmiechu i parę minut zajęło mi wytłumaczenie Piterowi, o co mi chodzi. Potem mieliśmy sprzątaczki, teraz od lat worek wymienia BB, ale tamtą sytuację zapamiętałam na całe życie.
Ogrzewanie. Mieszkamy tu dziesiąty rok i nadal nie wiem, co się robi z pompą ciepła. I gdzie. Pewnie gdyby wysiadło ogrzewanie po prostu napaliłabym w kominku i wyciągnęła koce. Nie wiem również, które korki są od czego. Tzn jak wyskoczą, to je włączę, ale gdyby ktoś mi powiedział: „Pani wyłączy górę na poddaszu.”, to nie miałabym pojęcia, które są od góry.
Znalazłabym jeszcze kilka przykładów własnej bezradności czy tam braku kompetencji, więc się z innych nie śmieję. Dodam tylko, że to ja zawsze byłam najbardziej „techniczna” w rodzinie i dopóki nie wyszłam za mąż, to ja wbijałam gwoździe i uruchamiałam każdy nowy sprzęt. Teraz nie potrafię włączyć odtwarzacza DVD, bo od dekady nie korzystam w telewizora i po prostu nie nauczyłam się od czego są mnożące się piloty i dekodery. Nie było mi to potrzebne…
Nikt nie zna się na wszystkim. Wróć: poza dwoma moimi szwagrami, no ale od każdej reguły są wyjątki. Dla mnie normalne jest to, że w domu dzieli się kompetencje i obowiązki. Pewnie są rzeczy, w których jestem lepsza od męża, ale nie potrafię podać konkretnych przykładów. Jedyne, co mi tak na szybko przychodzi do głowy, to że jestem lepsza w planowaniu i zarządzaniu. Bo tu mnóstwo rzeczy trzeba ciągle zbierać do kupy. Natomiast Piter robi mnóstwo „niemężowskich” rzeczy w domu: gotuje, prasuje, wstawia pranie. Nauczyła go tego Matka (która – tak na marginesie – totalnie obsługiwała swojego męża i po jej śmierci Tata musiał się nauczyć robić pranie…) i wymusiło życie, bo w naszej sytuacji ja bym nie dała rady robić wszystkiego sama. Teraz BB przejął część obowiązków, więc jakby (nie daj Bóg) musiał, to nie umarłby z głodu przez kilka dni. Ani z brudu. Najgorzej jest z Jakubem, ale bardziej rutynowy, niż wynikający z niemożliwości nauczenia się, bo na zajęciach szkolnych czy klubowych ochoczo siekał warzywa czy mył podłogi – czego nie jestem w stanie wyegzekwować w domu. Rzecz w tym, że nie musimy umieć robić wszystkiego. I nikt nie powinien nas z tego powodu wyśmiewać.
© 2024, Jo. All rights reserved.