Gęś Niepodległości

Miałam kiedyś fazę tworzenia własnych rodzinnych tradycji. Bo czułam się tak trochę jak taki biegacz stepowy z westernów: żadnych pamiątek po przodkach, rodowej porcelany, czy białych kruków w bibliotece. A ja mam jednak zaściankową mentalność i ten dworek pradziadka czasami mi (się) odbija na psychice. Więc postanowiłam stworzyć sobie własne tradycje i własne artefakty.

Jedną z takich nowych świeckich tradycji była wymyślona przez Filozofa Gęś Niepodległości. Pomysł został entuzjastycznie przyjęty przez rodzinę i od kilku ładnych lat co roku w listopadzie zbiera się przy naszym stole parę osób przy gęsi. Przećwiczyliśmy różne składy tego rodzinnego spotkania, bo nasz stół przewiduje dwanaście osób, więc na raz całej rodziny nie damy rady zmieścić, a w listopadzie raczej garden party odpada, ale jeden punkt był stały: GĘŚ.

Ponieważ gęś, jak wiadomo: głupi ptak – na jednego za dużo, na dwóch za mało, dołączyło do niej kilku kumpli, pozwalających nakarmić te dwanaście osób. I nie wiedzieć kiedy powstało tradycyjne niepodległościowe menu, składające się z mojej gęsi, surówki z czerwonej kapusty Mamy Pitera, pieczonych ziemniaków Key i pieczonej dyni z pekanem i serem roquefort by Nigella. Albo Jamie. Nie mam pewności, bo to takie danie brytyjskie, które chyba wszyscy tam robią.

W tym roku jesteśmy trochę w ruchu, więc gęś upiekłam dzień wcześniej. A że gęś lubi po upieczeniu wyschnąć, to żeby nam dotrwała w odpowiedniej kondycji do jutra podzieliłam ją na kawałki i zalałam tłuszczem wytopionym podczas pieczenia. W ten sposób będę musiała ją tylko odgrzać, kiedy już wrócimy do domu.

I wiecie co? Fajnie jest tworzyć własne tradycje. I to, że nie macie zwyczajów po przodkach, ani miśnieńskiej solniczki po prababci wcale nie oznacza, że nie możecie sami takiej solniczki zapoczątkować. W końcu każda tradycja miała kiedyś swój początek, prawda? Więc dlaczego nie zapoczątkować własnej?

Perché no?!

© 2022, Jo. All rights reserved.

Leave a Reply