Kończy nam się ważność dowodów osobistych. Niby wiedzieliśmy, ale dopiero uprzejma informacja z banku, że za chwilę zablokują nam konta, sprawiła, że podeszliśmy do tematu poważnie. To znaczy: wpisaliśmy w terminarze, a Piter odszukał namiary na fotografa, u którego kiedyś robił zdjęcia chłopakom. Bo jeśli wydaje wam się, że z autystą można sobie po prostu wejść do budki fotograficznej, to przemyślcie to ponownie.
Zdjęcia
Pojechaliśmy zatem do atelier (wiem, można napisać „studia”, ale „atelier” brzmi bardziej snobistycznie, a co mi w życiu tego snobizmu zostało? ), pan fotograf był bardzo miły, Jakub wytrzymał, mnie nie zabiło. W sensie, że te flesze. Bo jak mi Piter strzela fleszem po oczach, to po mnie: ślepa jestem, bo mi nerwy wzrokowe poraża, migrena za kwadrans i generalnie szału nie ma. A tu nic, jedynie lekki dyskomfort.
Natomiast jeśli chodzi o zdjęcia, to… jak by to ująć… No dobra, podzielę się z wami rozmową z Key. Kiedy pokazywałyśmy sobie wzajemnie zdjęcia do dokumentów.
Ja: Patrz jakie piękne foty mamy do dowodów. Piter – oszustwa podatkowe. Ja – mordowała staruszki w domu opieki. Jasiek – włamy do banków. Kuba – podkładał bomby pod domy dziecka.
Key: Poważnie chcemy iść dalej? Ok: ta z prawej: handel żywym towarem. Ten w środku: wyłudzanie pieniędzy, handel narkotykami. Ta z lewej: kradzież i rabunek z włamaniem ze szczególnym okrucieństwem. Wszyscy z Albanii.
Ale prawda jest taka, że wszyscy, absolutnie wszyscy na zdjęciach do dokumentów wyglądają jak mordercy lub psychopaci na tych fotografiach policyjnych (tylko brakuje tabliczek z numerami), więc jeśli weźmiemy powyższe pod uwagę, to można uznać, że wyszliśmy na naszych zdjęciach w miarę do przyjęcia.
Chłopaki to w ogóle. Ale oni są nieprzyzwoicie dobrze wychodzący na zdjęciach i nie ma o czym mówić. Kuba czasem odstawia miny i to jest problem, bo on nie daje się pokierować. Ale jak się nie spina, to naprawdę jest fotogeniczny. Teraz też fotograf załapał sytuację i trzasnął kilka fotek więcej, żeby było z czego wybrać. Natomiast co do mojego zdjęcia… Cóż… A niby jak mam wyglądać w obecnej kondycji? Może mogłabym strzelić sobie make up, żeby nie straszyć biednych urzędników, którzy będą oglądać moje dokumenty, ale nie umiem. No serio. Od tylu lat się nie maluję (bo alergia), że nie po tra fię. Ostatnio oglądałam kilka instruktaży na YT i nawet nie spróbuję wam opowiedzieć, jaki był tego rezultat… [smuteczek]
Wnioski
Chyba jednak powinnam użyć słowa „formularze”… Bo „wniosek” to mi się kojarzy z jakąś refleksją wyciągniętą ze zdarzenia… No ale niech będzie. W każdym razie pojechaliśmy do ratusza po nowe dowody. I od razu na dzień dobry wydało się, że jestem analogową ramotą. Bo zapytałam, czy jedno zdjęcie wystarczy.
[tak, to jest ten moment, kiedy możecie obdarzyć mnie pełnym politowania spojrzeniem, ale nie zalecałabym walenia się w czoło – po co macie rozlać kawę?]
Dalej było równie ciekawie, bo przed wyprawą do ratusza Piter mówił mi o odciskach palców. No więc ja się przygotowałam na scenę z kryminału („Tak, spokojnie, niech pan się odpręży. Niech pan nie pomaga. Poradzimy sobie. Widzi pan – kolega, zadowolony…”), z tymi poduszkami do stempli. I zastanawiałam się, czy wzięłam mokre chusteczki, chociaż to wszystko wydawało mi się nieco idiotyczne i wewnętrznie już zdążyłam się oburzyć, że uczciwego obywatela traktuje się jak potencjalnego przestępcę. Tymczasem urządzenie do pobrania odcisków przypominało pulsoksymetr i byłam tym tak zaskoczona, że zapomniałam poczuć się urażona!
Zapytałam panią urzędniczkę, po co pobiera się te odciski. Spojrzała na mnie, jak na kosmitę. Że przecież teraz nigdzie bez tego nie wyjadę, bo palcem otwieram bramki na granicy. Nie byłam pewna o co jej chodzi i próbowałam zachować twarz uwagą, że od lat jeżdżę wyłącznie samochodem po Europie i nie spotkałam się z takim rozwiązaniem, ale to nie podniosło moich notowań. Po moim kolejnym pytaniu, o cel zamieszczenia w dowodzie podpisu elektronicznego, już tylko popatrzyła z pełnym niedowierzania politowaniem. No i tak właśnie wyglądała wizyta Jo w wilanowskim ratuszu…
I ja już nie jestem pewna, czy unifikacja wizerunków na skanach w dokumentach to taki zły pomysł… Bo może na tym skanie będę w sumie wyglądać lepiej, niż na zdjęciu? A wtedy przepuszczą mnie przez granicę, nawet jeśli trzeba będzie mnie indywidualnie skierować do czytnika linii papilarnych na bramce?
© 2024, Jo. All rights reserved.