Czasem słońce…

… co, ze względu na panującą od paru dni szarość za oknem, należy odczytywać wyłącznie metaforycznie. Ale w tej lawinie piętrzących się życiowych utrudnień (Matko Boska, ależ mi wychodzą konstrukcje… to z niewyspania chyba), czasami pojawia się światełko nadziei. Czy tam optymizmu. Bywa, że mocno naciąganego, jak w przypadku pokrycia przez ubezpieczalnię kosztów usunięcia awarii, co jest słabym pocieszeniem w obliczu samej awarii i jej skutków, ale zawsze.

Teraz też mamy takiego nieniusa, bardziej oficjalne potwierdzenie, ale ja już się przyzwyczaiłam, że nie ma, dopóki jest na gębę, a nie w postaci dokumentu. Więc właśnie kilka dni temu dostałam oficjalny dokument od Prezydenta Trzaskowskiego (…powiedzmy…) o przyznaniu zasiłku dla Matki Autysty. Bezterminowo.

Ten dokument oznacza, że nie muszę co kilka lat wpadać w panikę, że mi zabraknie pieniędzy na życie, bo utknęliśmy w procedurach kolejnego orzeczenia o niepełnosprawności. Orzeczenia żyją własnym życiem. Ale na podstawie decyzji ZUSu o trwałej niezdolności do samodzielnej egzystencji możemy zachować jakąś równowagę. Bo okazuje się, że sporo świadczeń przyznawanych jest na podstawie jednego lub drugiego dokumentu. Tylko nie mówi się o tym zbyt głośno. Ten mój zasiłek, ale też bezpłatne przejazdy transportem publicznym. Może coś jeszcze? Sprawdzamy.


Ale z szampanem poczekajmy. Piter pojechał właśnie z Kubą na komisję do orzecznika.

© 2023, Jo. All rights reserved.

2 Comments

Add Yours
  1. 1
    Quackie

    No proszę. Gratki (chociaż gratulowanie rzeczy oczywistych wydaje się trochę dziwne – no cóż, to miara czasu i miejsca, w jakich żyjemy).

Leave a Reply