Stanęliśmy na krawędzi kruchego szczęścia rodzinnego. Zaczęło się. Z rana ruszyła demolka domu, eufemistycznie nazywana przez Pitera „usuwaniem skutków awarii”.
Jeszcze wczoraj wieczorem dzwonili z firmy od osuszania z propozycją, że gdybyśmy wyłączyli na noc ogrzewanie, to oni mają kamerę termowizyjną i mogą jej użyć, aby oznaczyć rurki od ogrzewania pod podłogą. Nawet mój mąż nie uznał tego pomysłu za wystarczająco kuszący przy zapowiadanych minus czterech stopniach w nocy. Jednak nie uznawałabym tego huraoptymistycznie za sukces, bo przypadki potwierdzają regułę, ale na moją uwagę: „Módl się, Piter. Jeśli trafią w podłogówkę, będę musiała cię zabić!”, mój derogi małżonek (lecimy wymową z przedwojennych filmów i Panem Piotrusiem z Kabaretu Olgi Lipińskiej) odpowiedział: „Ależ Jo, przecież to ci się zupełnie nie opłaca. Zostaniesz bez ogrzewania i bez męża. I będziesz sama musiała się tym wszystkim zająć!”.
© 2023, Jo. All rights reserved.