Całe szczęście, że mamy niedaleko domu stołeczną obwodnicę, bo chyba byśmy oszaleli w tej ciszy.
Tak, to znaczy, że pozbyliśmy się aparatury do suszenia ścian. Oraz pomp do wypompowywania wody spod podłogi. Obeszło się bez demolki połowy domu, a podobno w przyszłym tygodniu ma się pojawić nasz rodzinny spec od budowlanki i wymienić rozwiercone płytki podłogowe oraz dociąć kartogipsy na dziury w ścianach. Ale to bynajmniej nie oznacza dla mojego męża końca sprawy.
Długo będzie spłacać zaciągnięty u mnie dług nieziemskiej wyrozumiałości…
[serdeczne pozdrowienia dla Jaerka… tak, tak – WIEM)
© 2023, Jo. All rights reserved.