Mikołajki

Z pewnym rozrzewnieniem wspominam codzienne blogowanie… To było świetne ćwiczenie dyscypliny i powrót do używania na co dzień języka innego, niż kilka powtarzanych na okrągło zdań w rodzaju: „Nie, Kuba, Elmo nie ma uszu.” albo „Janek, na litość boską, czy mógłbyś się na chwilę przymknąć, bo mi za moment mózg eksploduje?!”.

Jednak życie płynie, a my w pewnej chwili orientujemy się, że faktycznie mało kto dotrzymuje nam towarzystwa w tej monotonnej i powtarzalnej rzeczywistości Rutyny i Chaosu… Właściwie ja sama mam problem z dotrzymywaniem sobie towarzystwa i od jakiegoś czasu rzucam się w różne alternatywne opcje, można powiedzieć: dla higieny psychicznej. Ale przyznam: kiedy najbliższa rodzina w najlepszym razie przestaje cię czytać, a w najgorszym przy każdej okazji podkreśla, że „no ja kompletnie nie rozumiem tego całego latania do social mediów z prywatnymi sprawami”, to człowiek wytraca prędkość i na zakrętach gubi motywację. Tak już jest i nie ma co z tym walczyć.

Prawie na mikołajki dostałam kolejną fakturę za hosting i naprawdę przestałam widzieć sens w prowadzeniu jakiegokolwiek bloga… Po co fundować sobie dodatkowe frustracje i jeszcze za to płacić?

Wszystko się kiedyś kończy. Najwyraźniej nie powinnam była wracać do blogowania. Mój błąd. Inna formuła? Czyli co? Pisanie bloga o podróżach i knajpach – identycznego, jak tysiące podobnych w sieci? Jaki jest sens pisania bloga takiego samego, jak inne? Bez osobistego charakteru, który czyni go unikalnym?


Woda się nie leje. Maszyny wyjechały. Żenia elegancko wykuł przewiercone płytki i wymienił je na nowe (których zapas od dziesięciu lat leżał spokojnie w garażu). Panicze właśnie sprzątają na dole i jest szansa, że do końca dnia meble wrócą na swoje miejsca. Ściany wyglądają koszmarnie, ale musimy jakoś wytrzymać do wiosny. Wtedy czeka nas kolejny etap, czyli szorowanie tynków i malowanie. Damy radę. Jeśli wytrzymaliśmy maszyny do osuszania ścian, to zwykłe malowanie nie powinno nas wykończyć. Najwyżej nie będę wychodzić przez tydzień z pokoju (tak, owszem, mam alergię na farby… jakby ktoś się zastanawiał).

Uściski. I udanych mikołajek.

Wasza zdruzgotana życiowo Jo

© 2023, Jo. All rights reserved.

2 Comments

Add Yours
  1. 1
    maradag

    Ech…. I tak Cię kocham.
    Ja tam nie wiem…. ale mam znów problemy osobiste…. do kitu to wszystko. Jakby mało burz było na tym padole. Sorki, że Ci zaburzam ale nie mam komu….

    • 2
      Jo

      Daśka, weź mnie nie wkurzaj. Po to jestem, żebyś zaburzała. Czytałam u Ciebie. Cholera jasna i wszystkie pioruny. Szlag by to trafił.
      Ale fryzura fajna. Kolor tyż.

Leave a Reply