Asystent, czyli tak, jak było.

Nie jestem zbyt dobra w roli pracodawcy, o czym najlepiej świadczy Sprzątaczka Story, ale czasami tę niełatwą sytuację można dodatkowo skomplikować. Na przykład wyjeżdżając do mnie na pierwszym spotkaniu z tekstem w rodzaju: „Widzę, że pani od razu skraca dystans. Bardzo dobrze, skoro mamy współpracować. Poza tym pani mowa ciała daje mi feedback, który w tym kontekście jest niezwykle pomocny. O, i widzę, że dla Jakuba przebywanie w domu nie jest korzystne, bo to nie jest jego strefa komfortu!”.

Zacznijmy od tego, że o feedbacku to ja uczyłam, zanim niektórzy obecni rozmówcy w ogóle usłyszeli, że coś takiego istnieje. Po drugie: nienawidzę, ja to dla pewności powtórzę: NIENAWIDZĘ, kiedy ktoś mnie traktuje protekcjonalnie, zakładając, że jestem tępą idiotką. Natomiast po trzecie: dom jest dla Jakuba podstawową strefą komfortu, do tego stopnia, że trzeba go podstępem wyciągać z pokoju, bo inaczej spędziłby w nim całe życie. I ja – owszem, biorę pod uwagę, że na pierwszym spotkaniu, albo i nawet na kilku kolejnych, ludzie się nie znają, więc czasami zachowują się inaczej, bo chcą zrobić dobre wrażenie i nieco w tym przesadzają, ale na litość boską: trzeba myśleć. Bo można wszystko, tylko każde zachowanie pociąga za sobą konsekwencje.

Naprawdę bardzo się starałam, bo asystentka miała pracować dla Jakuba, a nie być moją przyjaciółką od plotek przy kawie, więc nie musimy za sobą przepadać. I kiedy już ciężko mi było wytrzymać z nimi w domu, wymyśliłam, że mogą chodzić do kina albo na kręgle – póki pogoda nie pozwala na zajęcia plenerowe. Piter odwoził Kubę pod kino i potem z niego odbierał. Z dwóch dni w tygodniu zrobiliśmy jeden, na zasadzie: OK, nie ma sprawy, wiosną pani odrobi. Naprawdę szliśmy na wszelkie ustępstwa i minimalizowaliśmy wymagania – może nawet za bardzo. Cierpliwość wyczerpała nam się do reszty, gdy przez kilka dni nie mogliśmy się w żaden sposób skontaktować. Podczas ustalania planu. Ze zmianami. I kilka godzin przed spotkaniem nadal nie wiedzieliśmy, czy się odbędzie i co na nim będą robić. A wiecie, jak Jakub kocha takie sytuacje.

Zapewne zwróciliście uwagę na mały spoilerek… Czyli użycie czasu przeszłego… No właśnie…


Od dzisiaj Panicze mają nowego asystenta. Całkowicie za darmochę. Z elastycznym dostosowaniem czasu, miejsca i akcji. No jak na zamówienie!

Dziś był Trening Umiejętności Społecznych. Pojechali autobusami do centrum, zajrzeli do kilku sklepów i kupili pączki na Chmielnej. Bardzo im się podobało.

Mam nadzieję, że jakoś to przeżyję. Przynajmniej do nikogo nie muszę się dostosowywać. Zawsze jakiś PLUS.

© 2023, Jo. All rights reserved.

4 Comments

Add Yours
  1. 1
    makowka9

    Nikt nie mówił, że będzie łatwo, ale (wiem, wiem) czasami chciałoby się, aby było trochę łatwiej.
    Bodaj nie musisz się zaprzyjaźniać z NOWĄ asystentką.

  2. 3
    jaerk1

    Nie wiem czy do końca rozumiem ten wpis. Ale myślę, że w obecnej sytuacji wyjście daje najwięcej plusów dodatnich (cytując klasyka)

    • 4
      Jo

      Czasami sama nie rozumiem tego, co napisałam. Spoko.

      PLUSy dodatnie są bezdyskusyjne. Właściwie jedynymi PLUSami ujemnymi jest to, że Kuba miał wychodzić z domu z kimś innym niż my oraz to, że będę musiała ruszyć tyłek.
      Z tym, że ruszenie przeze mnie tyłka może przynieść dodatkowe PLUSy dodatnie dla mnie samej, więc może się zbilansuje.

      Nie ma co drzeć szat. Jest, jak jest i trzeba się w tym odnaleźć. Możliwie najsensowniej.

Leave a Reply