
Wakacje 2009 były dość traumatyczne, jednak staram się zachować w pamięci te jasne wspomnienia, które sprawią, że pewnego dnia wrócimy do Greve i napiszemy na nowo rozdział „W krainie Czarnego Koguta.”.
Rzecz jasna, że Villa Calcinaia nie pojawiła się na naszej mapie przypadkowo. Od lat byłam nie tylko czytelniczką Tessy Capponi – Borawskiej, ale jej głęboko wdzięczną dłużniczką. Bo to przy lekturze Mojej kuchni pachnącej bazylią odkryłam, że niemożliwy do zdiagnozowania od kilku lat Kuba jest autystą.
Wszystko wyglądałoby zapewne zupełnie inaczej, gdyby nie… zresztą nieważne. Wierzę, że jakoś to odkręcimy. Kiedyś.










Położona tuż przed wjazdem do Greve in Chianti Villa, jest cudownym, spokojnym, kameralnym miejscem do wypoczynku. Przynajmniej była nim w 2009 roku.
Grube mury chroniły przed letnim upałem, a położony nieopodal basen dawał możliwość relaksu dosłownie w zasięgu ręki.
Nasze krótkie wakacje były jednymi z najgorszych w całym życiu. Z dwóch powodów: kuzynki, którą pozwolę sobie przemilczeć i niejako związanego z nią mocnego akcentu na koniec.
TE SCHODY są miejscem, w którym Kuba postanowił popełnić samobójstwo po tym, jak mu w Greve wpadła do studzienki kanalizacyjnej Szczęśliwa Kula Numer Osiem.
Jak wiecie – samobójstwo się nie udało, za to noc przed wyjazdem do Polski spędziłam z Kubą na pogotowiu w Meyer Ospedale we Florencji, co na zawsze zapisało się w naszej rodzinnej kronice, jako absolutny szczyt urozmaiceń wakacyjnych wyjazdów.
Nie poradzilibyśmy sobie z tym urozmaiceniem, gdyby nie pomoc Paolo, rodziny Capponi, i samej pani Tessy osobiście.
Jednak lata mijają… Sentyment wygania do kąta traumatyczne wspomnienia i coraz częściej myślimy o wpisaniu Greve na naszą listę podróży.
Powrotów…
Tylko przez ostatnich jedenaście lat strasznie tam podnieśli ceny…
© 2020 – 2023, Jo. All rights reserved.