Tłusty Czwartek ’24

Chyba zbyt dosłownie potraktowaliśmy w tym roku spalanie kalorii. Ale pozwólcie, że zacznę od początku.

Tłusty Czwartek znany również jako Pączkowe Szaleństwo. Kilometrowe kolejki do Zagoździńskich albo nocna pomoc lekarska po nadużyciu „delicji” z dyskontu. Chłopaki namówili mnie na wspólne gotowanie. A ponieważ ostatnio trochę im podpadłam, propozycję przyjęłam i zaplanowałam na dziś domowe pączki.

Mamy świetny przepis. Dostosowany ilościowo do naszych pączkowych możliwości. Rok temu wyszło nam super. Co może pójść nie tak?

Ej, ale pamiętacie, że jesteście w RUTYNIE CHAOSU, tak?

Najpierw zawalił Piter, bo zapomniał wyjąć drożdże z lodówki. Zanim je wyjął, a te osiągnęły temperaturę pokojową, było południe.

W międzyczasie odkryliśmy, że Kuba jest chory. Do tego stopnia, że sam, bez protestów, ulokował się na resztę dnia pod kocykiem i z miną cierpiącego koali przyjmował napoje i tabletki. O ile leczenie nie komunikującego się autysty generalnie jest problemem, to jeśli dodamy do tego przewlekły problem z żołądkiem, wykluczający podanie niektórych leków, zaczyna nam się robić rosyjska ruletka.

Następnie marmolada z róży okazała się być konfiturą i nam z leżakujących pączków bezczelnie wypłynęła. A na koniec okazało się, że ktoś tu kupił za mało smalcu do smażenia.

Stawiliśmy dzielnie czoła wyzwaniom, BB i ja. Zrobiliśmy te pączki.

Po czym je spaliliśmy.

Nie, nie pomyliło nam się z Marzanną.


Tłusty Czwartek i życie uratował nam Pan Lodowy, do którego Piter kurcgalopkiem poleciał po pączki. Jak zwykle boskie. I już wiem, że na Ostatki nie będę się wygłupiać, tylko od razu zamówię u niego faworki. I mam to całe domowe gotowanie w głębokim poważaniu z uwagą, że może tam poczekać do lepszych czasów. Bo nadal wierzę, że jednak kiedyś nadejdą. A póki co wracam do niezbyt udanych jak dotąd prób przywrócenia się do stanu używalności. I opieki nad chorym Jakubem. Oraz nadzorowaniu BlueBoyowych wysiłków aktywizacji zawodowej. I czegoś tam jeszcze.

I jeszcze jedno.

Nawet jeśli jesteś biegły w garach i od lat prowadzisz blog kulinarny – warto mieć sprawdzone źródło produkujące żywność. Bez względu na to, czy są to pączki, pierogi czy surówka.Tak na wypadek.

© 2024, Jo. All rights reserved.

3 Comments

Add Yours

Leave a Reply