Rosarium.

Skoro przy różach jesteśmy (patrz: poprzedni wpis)… Spokojnie! Możecie oddychać! Nie będzie po raz kolejny opowieści o spacerach z Dziadkiem do parkowego rosarium. Ani o tym, jak mnie olśniło, że nie muszę wzdychać do ogrodów różanych, bo mogę sobie taki zrobić w Marcepanowym Ogrodzie. Spoko. Tym razem od razu przejdę do rzeczy. Będzie chryja.

OK, może faktycznie za bardzo streściłam. Przepraszam. Rzecz w tym, że mamy za dużo róż w ogródku. Tak się jakoś złożyło, bo oboje nie mamy samokontroli. I jak z innymi roślinami Piter produkuje zdartą płytę: „Jo, na litość boską, gdzie ty to posadzisz?!”, tak przy różach wpada nagle w blackout intelektualny i jakby nigdy nic nie zauważa kolejnej sadzonki w koszyku. Albo, co gorsza, sam ją tam wkłada.

Ale tym razem nawet on uznał, że w obliczu konieczności przeorganizowania ogródka i przesadzenia… wielu… krzewów, kupowanie jakichkolwiek kolejnych jest nierozważne.

Tylko że padła nam Kew Gardens…

No KEW GARDENS nam padła, rozumiecie???

I ja niechcący znalazłam w Internecie sadzonkę…

Ale okazało się, że muszę kupić dwie rośliny, żeby załapać się na bezpłatną przesyłkę. Więc kupiłam trzy, bo przecież wszyscy wiedzą, że rośliny kupuje się nieparzyście. A może sadzi? Nieważne, bo przecież już kupiłam. I miałam nadzieję, że przyjdą na moje urodziny, więc nikt mi tu z pretensjami nie wyskoczy, bo nie wypada. Ale się spóźniły i mój mąż nie powstrzymał znaczącego przewracania oczami, które było słychać chyba aż u nas na wsi. A ponieważ on, Piter, z tą wsią strasznie zawala, to miałam kontrargument i te róże właśnie moczą się w wodzie, żeby można było je posadzić, skoro wiosna łaskawie wróciła.

No i jest jeszcze jedna taka sprawa… Tylko błagam: nie mówcie Piterowi!!!

Jedna z moich ulubionych róż nazywa się Lady of Shalott. To jakby ktoś jeszcze nie wiedział. No i właśnie zupełnie niechcący trafiłam w Internecie na Lady of the Lake. Mam kończyć, czy się domyślicie?

© 2025, Jo. All rights reserved.

2 Comments

Add Yours
  1. 1
    Quackie

    Poniekąd rozumiem, bo mam tak z książkami. Nie chciałabyś zobaczyć mojej hałdy wstydu. Tylko że książki nieczytane nie padają, tak jak Kew Gardens. One dalej leżą i czekają na lekturę. I straszą.

    • 2
      Jo

      MI TO MÓWISZ??? (no niby wiem, że na początku zdania powinno być MNIE, ale tak brzmi bardziej dramatycznie)

      Jakbyś zobaczył, co książki robią w tym domu, to byś uciekł z krzykiem. Przerażającym.

      Zresztą planowałam oddzielny wpis na temat książek, ale się boję. Na razie próbuję przeczytać cokolwiek. I jakieś dwa lata dojrzewałam do decyzji, że jeśli książka mnie nie wciągnie przez 20 stron, to odkładam ją do kartonu z napisem „antykwariat”. Inaczej życia mi nie wystarczy do usunięcia tych piramid i spadkobiercy będą mieli problem…

Leave a Reply