Jo na tropie Złotego Księżyca

Spodobał mi się naszyjnik. Właściwie kilka naszyjników, bo teraz nosi się je w zestawach, co mnie trochę zaskoczyło, bo od dawna nie mam zbyt wiele wspólnego z biżuterią, no i siedzę w domu, ludzi widując głównie w supermarketach, więc niby gdzie miałabym tę biżuterię nosić?

Ale ten naszyjnik mi się spodobał. W przeciwieństwie do ceny. Bo ceną mnie zamurował. Aż z rozpędu poklikałam komputerową myszą i wtedy zamurowało mnie jeszcze bardziej. Identyczny wisiorek był dostępny w kilku sklepach, na dodatek w różnych cenach.

Jak odzyskałam zdolność logicznego myślenia, zrozumiałam, że „hand made in Poland” jest deklaracją umowną. To znaczy: zawiera jakieś elementy prawdy, ale istnieje do niej jakieś dopełnienie. I faktycznie. Istniało. W postaci sklepów z półfabrykatami do tworzenia biżuterii.

Zawzięłam się na tę lunulę. Moja wiedźmińska dusza bardzo jej pożądała, a babska ciekawość wtórowała jej mniej więcej takim refrenem: „Ej no, Jo! One to gdzieś kupują! A jak kupują, to ktoś musi to sprzedawać! SZUKAJ!”.

Znalazłam. Wszystkie elementy wisiorkowych obiektów moich westchnień. I jak podliczyłam ceny, to mnie zamurowało po raz kolejny.

„Ej, Jo, no przecież musi istnieć jakieś sensowne wyjaśnienie tego idiotyzmu!” – powiedziałam sobie. A ponieważ akurat wróciłam z rehabilitacji i nie mogłam się zbytnio ruszać, to postanowiłam wykorzystać tę okoliczność na przekopanie Internetu. I powiem wam, że znacznie wzbogaciłam swoją wiedzę na temat prowadzenia w Polsce mikrobiznesu.

Cena gotowego naszyjnika jest minimum trzykrotnie wyższa od ceny elementów do jego zrobienia. Przy czym mówiąc zrobienia, mam na myśli połączenie elementów. Nie, że ktoś coś szlifuje, lutuje czy wygina. W skrajnym przypadku chodzi o… nawleczenie zawieszki na łańcuszek.

Dobrze czytacie, ja też w tym momencie zapytałam Pitera, czy nie mamy w lodówce jakiegoś znieczulacza.

Łańcuszek: 36 zł. Zawieszka: 15. Naszyjnik złożony z tej zawieszki i tego łańcuszka: 240 zł.

Jestem w stanie zrozumieć wersję z koralikami, które trzeba było nanizać na żyłkę, urozmaicić przekładkami, pomyśleć przedtem nad kompozycją. Ale 360 zł za efekt końcowy z elementów, które kosztują poniżej 50 zł, nieco mnie ogłuszyło.

Postanowiłam zatem dać nowe życie pałętającym się po szufladach koralikom. Poświęciłam kilka dni na zgłębianie tematu i być może znalazłam sobie nowe hobby. Ale przy okazji dowiedziałam się (chyba), skąd te idiotyczne ceny.

Po pierwsze: jeśli chce się wypromować ekskluzywną markę, trzeba nadać jej ekskluzywny ton. Niska cena jest podejrzana.
Po drugie: za pozycjonowanie, reklamę i utrzymanie sklepu on-line się płaci. To znaczy: płaci za to klient kupujący tę ekskluzywną biżuterię. I to jest jednak straszna ściema, nawet po uwzględnieniu pracy własnej artystki, jej kreatywności i poświęconego czasu. Trzykrotna przebitka? Za powieszenie na łańcuszku gotowej zawieszki???
No właśnie. Po trzecie: Ja się do prowadzenia biznesu nadaję jak BB do baletu, ale na własny użytek to ja sama sobie zrobię te czarowne naszyjniki. I będę nazywać się artystką 😉

© 2024, Jo. All rights reserved.

7 Comments

Add Yours
  1. 7
    Jo

    Ha!
    Trochę poczytałam i jak byk stoi: „Hand made biżuteria nie może mieć zbyt niskiej ceny, bo to budzi podejrzliwość odbiorcy. Koniecznie weź to pod uwagę.”.

    Czyli materiały kosztują 50 zł, twoja praca drugie tyle (hm… przy włożeniu na łańcuszek serduszka???), podatek i ZUS wezmą 100 i gotowy naszyjnik wystawiasz za 300, żeby nie był zbyt tani?

    To ja sobie te koraliki ponawlekam sama. Za 50 zł. Dziękuję.

Leave a Reply