Palazzina di Caccia di Stupinigi

Nie dajcie się zwieść używanemu czasem określeniu „PAŁACYK myśliwski”. 137 komnat i salonów? 17 galerii? Przyznacie, że bardziej pasuje tu słowo: REZYDENCJA?

Nie jest trudno znaleźć Stupinigi – prowadzą do niego drogowskazy w całej okolicy. Wystarczy zjechać z głównej drogi, żeby trafić na otoczoną hektarami zamienionych obecnie w wielki park lasów imponującą, lśniącą bielą posiadłością z widocznym z daleka jeleniem na głównej kopule.

Sabaudowie kochali polowania. Pałac myśliwski w Stupinigi musiał pomieścić wszystkich szlachetnych gości rodziny królewskiej oraz zapewnić im rozrywkę na najwyższym poziomie. Poza tym był idealnym miejscem do organizowania wesel, balów i wszelkich innych okolicznościowych przyjęć 😉

Pałac jest ogromny. Nie potrafię zmieścić go na zdjęciu. Przy ustawieniu najszerszego kadru gubię schowaną na drugim planie połowę pałacu i wygląda to jakoś tak:

Więc żeby wam pokazać o co tutaj chodzi, sięgnę do profesjonalistów:

[zdjęcie ze strony Cronaca Torino]

O, teraz wszystko widać.

Na dole mamy otaczające łukiem ulicę i dalej biegnące wzdłuż głównej drogi gospodarcze zabudowania z czerwonej cegły, a vis-à-vis widać pałac – w całej jego okazałości, z frontowymi oficynami i odchodzącymi od głównej sali galeriami.

Nawet na zrobionym z lotu ptaka zdjęciu trudno było objąć całość, nie tracąc jej szczegółów! Główne wejście mieści się w tej małej rotundzie, położonej na głównej osi. Z bliższej perspektywy wygląda ona tak:

Tędy wchodzili szanowni goście: królowie, magnaci, dostojnicy, Napoleon… My udajemy się do frontowej oficyny, żeby po przejściu przez pomiar temperatury i okazaniu COVIDowych greenpassów pooglądać pieczołowicie odrestaurowane wnętrza ulubionego pałacu sabaudzkich władców.

W przeciwieństwie do wielu udostępnionych do zwiedzania włoskich zabytków, ten nie wygląda na opustoszały. Zawdzięcza to obecnym właścicielom: Fundacji A.O. Ordine Mauriziano di Torino oraz Muzeum Mebli, prezentującemu tu pokaźną kolekcję oryginalnych mebli, obrazów i dzieł rzemiosła..

Nie prowadzę bloga podróżniczego – to są jedynie moje zapiski z rodzinnej podróży, pełnej Chaosu i niebezpiecznie łamanej na wyjeździe Rutyny, więc nie będę wam serwować wykładów na temat Filippo Juvarry, listy światowego dziedzictwa UNESCO, barokowych pilastrów czy założeń ogrodowych parterów. Po prostu pokażę wam to, czym nas Palazzina di Caccia zachwyciła. Tak po amatorsku.

Upchnięte w blogowej galerii zdjęcia zagłuszają się wzajemnie i nie oddają rzeczywistego uroku. Ale doskonale ilustrują natłok wrażeń doświadczanych podczas wędrówki przez pałacowe wnętrza. Wszystkiego jest dużo. Nie wiadomo na czym skupić wzrok. Detale walczą o uwagę. Każdy szczegół domaga się kontemplacji. Można by tu spędzić pół dnia śledząc zdobienia w jednym jedynie pokoju, a i tak nie wystarczyłoby czasu na wszystko. Nic dziwnego, że część naszego zwiedzania wygląda tak:

Ale pójdźmy dalej przez położone w amfiladzie saloniki i sypialnie. Co jeszcze w nich zobaczymy?

Chłopaki fotografują każdy szczegół, więc czekając na nich dostrzegam niezauważane na ogół detale. Okno. Korytarz. Prowadzące do ukrytych przed zwiedzającymi części pałacu schody.

To Pałac Myśliwski, więc wszechobecne są motywy łowieckie: ogromne obrazy ze scenami polowań, freski na ścianach, zdobienia drzwi i sufitów, rzeźby przedstawiające psy myśliwskie ze zdobyczą. Nikt nie może mieć cienia wątpliwości, jakie było przeznaczenie tej rezydencji.

Ale czasami spotykają nas niespodzianki… Na przykład królewska ubikacja…

BB wprawdzie zwrócił uwagę na brak umywalki, ale zaraz sam sobie odpowiedział: „Po co im umywalka? Przecież mając tyle służby ten król nawet sam wody nie spuszczał w toalecie…”

[ i chyba w tym stanie niewiedzy bym go zostawiła]


Nasza wycieczka powoli dobiega końca. Jeszcze tylko obejrzymy w jednej z ostatnich sal prezentację z fragmentami filmów, którym Stupinigi użyczyło wnętrz i (jak chociażby Wojna i Pokój z 1956 roku, z Audrey Hepburn i Henrym Fondą) i popatrzymy na medaliony zdobiące ściany holu z bardzo zdziwionym jeleniem…

Przecież mówiłam, że ZDZIWIONYM.


Jeśli zachęciłam was do zwiedzenia myśliwskiego pałacu Sabaudów – zapiszcie sobie te linki:

Pałac jest przystosowany do zwiedzania przez osoby z ograniczoną mobilnością. Na piętro mogą wjechać windą, korytarze są szerokie i wygodne. Osoby niepełnosprawne i ich opiekunowie mogą skorzystać z biletów ulgowych. Można robić zdjęcia – bez flesza i statywów (na to trzeba mieć specjalne zezwolenie).

W muzeum znajdziemy automat z przekąskami, ale polecam bar i małą restaurację umieszczone w kompleksie dawnych budynków gospodarczych na przeciwko pałacu. Zatrzymaliśmy się na chwilę w restauracyjnym ogródku i nikt nie robił problemu z tego, że w porze obiadowej wzięliśmy jedynie napoje. Lunch widoczny na talerzach przy sąsiednich stolikach wyglądał obiecująco 😉


Skoro o Venarii mowa w komentarzach:

© 2022 – 2023, Jo. All rights reserved.

2 Comments

Add Yours

Leave a Reply