
Lubię znajdować ciekawe miejsca tam, gdzie nikt ich nie szuka.
Najlepszym na to przykładem jest oczywiście szlak Gonina w Giaveno, ale i znacznie bliżej można znaleźć coś interesującego.
Jadąc z Borgata Moranda (gdzie mieszka moja siostra) do cywilizacji, mijamy zawsze kościelną wieżę na wzgórzu. Postanowiliśmy sprawdzić, co to jest.
Ale zanim wjechaliśmy w pnącą się w górę uliczkę, zjechaliśmy na placyk przed kościołem, w którym dziesięć lat temu chrzczeni byli moi nipoti.
Ten chrzest sam w sobie był dużą atrakcją, bo polskiemu księdzu o nazwisku Robak (Padre Robak, proszę państwa), wyglądającemu jak brat bliźniak doktora Rostockiego z łódzkiej socjologii, wystarczyło zapewnienie, że potencjalni rodzice chrzestni są osobami godnymi zaufania i nie wymagał żadnych papierków z parafii, dzięki czemu zostałam matką chrzestną Eve a w pewnym sensie i Nicholasa.
Stało się tak dlatego, że prowadzący częściowo po polsku, a partiami po włosku, chrzest Padre Robak, przeszczęśliwy z pełnienia posługi rodakom, jednym tchem wymieniał wszystkie chrzczone dzieci (czyli Nicholasa i Eve) oraz ich rodziców chrzestnych (znaczy: Dario, Delfino, mnie i Giovanniego), więc tak na logikę, oboje mają po prostu czworo chrzestnych.
Piter zrobił wtedy zmęczonemu Jakubowi mityczne zdjęcie i pomyśleliśmy, że można by je powtórzyć, a przy okazji zajrzeć do kościółka, jeśli będzie otwarty.


Chiesa Parrocchiale della Natività di Maria Vergine
Trana
Mieliśmy wolny czas, więc rozejrzeliśmy się wokół.
Spójrzcie ile obrazów z „kompletnie nieciekawej okolicy”!
Ruszyliśmy dalej. W kierunku Sanktuarium…
© 2022 – 2023, Jo. All rights reserved.