
Czekałam na ten dzień. Może nie, że nie mogłam się doczekać, ale od pewnego czasu czekałam. Bo chociaż „każdego dnia można zacząć wszystko od nowa” i każdy jest „pierwszym dniem reszty twojego życia”, to większość z nas lubi symbole i daty graniczne. No wiecie, takie, od których wszystko się zmienia i nic już nie jest takie, jak przedtem. I ja sobie wymyśliłam, że taką datą będą moje dzisiejsze urodziny.
Bo podobnie jak z porządkami na poddaszu, w życiu też człowiek zabiera się za sprzątanie, ale albo przeraża go ogrom pracy do wykonania i nie wie, od czego zacząć, alby łudzi się bezpodstawnie, że wszystko się jakoś ułoży. Aż tu pewnego dnia o mało nie zlatuje ze schodów, bo mu się nogi zaplątały w porzucone trzy lata temu kable od ładowarek do komputerów, które dekadę temu wylądowały w elektrośmieciach. Wiecie o czym mówię. Więc zarówno metaforycznie, jak i całkiem realistycznie przychodzi moment, w którym trzeba prawdzie spojrzeć w oczy i przyznać: Czas z tym śmietnikiem coś wreszcie zrobić. I ja sobie pomyślałam, że wiosenne porządki nie są takie głupie. Byle je skończyć przez rezurekcją.
Więc wiecie… jak by to ująć… będą zmiany. W ogóle będzie się działo. Póki jeszcze może.
© 2024, Jo. All rights reserved.