Wielkanoc ’23

Jak wam mijają święta? My (z życiowej konieczności) wrzuciliśmy na luz i chyba dobrze nam to zrobiło. To znaczy: Piter mieszał półtorej godziny kajmak, BB robił farsz do indyka a Jakub przecierał cukier puder przez sitko, ale poza tym wrzuciliśmy na luz i zrezygnowaliśmy ze wszystkiego, co zbędne, zachowując elementarne minimum. Na przykład buty. Panicze całą niedzielę ostentacyjnie chodzili w butach i dopiero wieczorem odpuścili, uznając, że już można.

Tak, to prawda: powiedziałam, że jeśli chcą mieć święta, to muszą je sami zrobić. Ale to nie oznaczało focha, a jedynie życiową niedyspozycję. Zresztą w tej niedyspozycji zrobiłam serniki, ale już mazurki i baby poszły we współpracy: Piter robił ciasto, ja resztę, BB sprzątał. Daliśmy radę, zwłaszcza że wiosenne porządki potraktowaliśmy tak daleko symbolicznie, jak się dało. Czyli na poziomie cotygodniowego sprzątania domu.

Panicze pilnują tradycji. Zwłaszcza Jakub. Wyskoczyliśmy na chwilę ze święconką do Wilanowa.

Oszczędzę wam zdjęć jedzenia.

Jak widać: pogoda była ładna, więc postanowiliśmy ruszyć się z domu na mały spacerek.

Ponieważ pogoda zachęcała do dalszych spacerów – podjechaliśmy na Starówkę. I całkiem niespodziewanie skręciliśmy w lewo, zamiast w prawo, a potem – sami nie wiedząc czemu, poszliśmy wzdłuż budynków klasztoru benedyktynek sakramentek, odkrywając zupełnie nieznany nam fragment Warszawy. Sam klasztor ma dość ciekawą historię – od ufundowania przez Marysieńkę Sobieską, po okres Powstania Warszawskiego i udzielania schronienia uciekinierom z Woli. Wtedy też przeorysza klasztoru, otwierając trwającą od początku klasztoru klauzurę, umożliwiła powstańcom łączność między Starówką a Rybakami. Tu uczyły się córki zamożnych szlacheckich rodzin, między innymi Maria Wasiłowska (później Konopnicka) oraz Eliza Pawłowska (którą znamy pod nazwiskiem męża, pana Orzeszki).

A potem (w sumie przedtem też) były pasztety, kiełbasy i szynki. Sałatki. Babki, serniki i mazurki. I powiem wam, że chociaż przerażenie budzi opcja mieszania przez półtorej godziny kajmaku, to jest tego wart. A takiego mazurka, jak ten odziedziczony po Pitera Mamie, nigdzie się nie kupi.

Ja was bardzo przepraszam – powinnam była uprzedzić na początku, że na zdjęciach wyglądam jak własna prababka po ekshumacji bardzo niekorzystnie, ale też tak byście wyglądali po tylu nieprzespanych miesiącach. Właściwie ja się dziwię, że w ogóle udało mi się wyjść z domu gdziekolwiek poza lekarzem. Ale Madre tradycyjnie mi pisze „No ty świetnie wyglądasz!” i dochodzę do wniosku, że nie ma to jak iść w zaparte. Ona chyba dopiero widząc mnie w trumnie uzna, że sobie nie wymyślam złego samopoczucia, tylko naprawdę jestem dość poważnie chora.

A dzisiaj Panicze poszli na rower. Korzystają z pogody. I z życia. Bo przecież Święto Wiosny (bez względu na to, czy je nazwiemy Wielkanocą, czy Jarymi Godami) jest świętem życia, zwyciężającego śmierć i ciemność.

© 2023, Jo. All rights reserved.

12 Comments

Add Yours
  1. 1
    Jo

    Wyjaśnienie numer 1

    Z tymi butami, to jest tak, że po prostu Panicze nauczeni są pewnych zasad. Że na święta ubiera się człowiek odświętnie. A jak jest odświętnie ubrany, to nie paraduje w gościach w skarpetkach. Ani w kapciach. A zdarzyło się, że zostali do tego zmuszeni i od roku nie mogą się z tym pogodzić.

    Zresztą ja bym chciała zobaczyć minę Dziadka Maćka, któremu ktoś w gościach kazał zdjąć buty… No bardzo bym chciała…

  2. 4
    Jo

    Wyjaśnienie numer 2

    Zajączek z prezentami to generalnie jest masakra. Ale w tym roku BB mi zapodał zajączka nierealnego na dodatek, bo książkę-której-nigdzie-nie-ma.

    Jasne, że znalazłam.

    W ogóle co za pytanie?

    Ale na przyszłość wolałabym łatwiejsze zamówienia.

  3. 7
    makowka9

    I to są prawdziwe rodzinne Święta!
    Miłego świętowania Wam życzę -w spokoju, bez „napinki”i robienia tego, na co każdy ma ochotę.

    • 8
      Jo

      Makówko – my tę rodzinność mamy codziennie 😉 więc być może tak świątecznie jej nie odczuwamy. Ale staraliśmy się spędzić ten dzień bardziej razem niż „razem” (czyt.: każdy w swoim pokoju).

      Lubimy w święta gości. U nas w domu, ale i składać wizyty. Tylko wiesz, jak to w życiu: nie zawsze wychodzi tak, jak by się chciało. W tym roku Madre spędza Wielkanoc z Key i jej włoską rodziną, więc jesteśmy tylko my czterej pancerni i suka 😛 Ale to dobrze, bo ja nie mam siły na zbyt wiele, a tak w każdej chwili mogę pójść do swojego pokoju i się położyć.

      Wiosna przyszła. Ogródek się budzi. To zawsze napawa mnie nieuzasadnioną nadzieją 😀

  4. 9
    Piter

    Zdecydowanie przygotowania wspólnymi siłami to bardzo dobre rozwiązanie, bo każdy ma swój udział. Spacer wielkanocny – super sprawa żeby ruszyć się z domu/od stołu/z fotela/z kanapy, etc. No i pogoda nam dopisała, bo dopiero jak ruszyliśmy w drogę do domu zaczęło kapać, a chwilę później lunęło. Ale my byliśmy już w samochodzie, więc nam to nic nie robiło.
    I najważniejsze – odkryliśmy nowy fragment Warszawy, gdzie nigdy wcześniej nie chodziliśmy.

    • 10
      Jo

      No z tym deszczem, to było niesamowite. Przyznaj: Ty to załatwiłeś?

      A co do wspólnego gotowania: poszło wam naprawdę dobrze. Brawo, chłopaki!
      (pomijając kwestię Jednej Skorupki Od Jajka)

Leave a Reply