Dwa weekendy przed świętami. Przerwa w remontach i awariach. Nawet posprzątane. Można się wreszcie ruszyć w kuchni. Wszyscy w domu, nikogo nigdzie nie trzeba wozić.
Co może pójść nie tak?
Zaplanowaliśmy dwa dni z uwzględnieniem pracy, porządków i relaksu. Tak żeby się nie zaorać, ale i nie załamać w poniedziałek, że znowu zawaliliśmy robotę. Dalej poszło zgodnie z zasadą: Nie rozśmieszaj mnie.
Wyszłam spod prysznica i zakładałam szlafrok. I coś mi trzasnęło w barku. Chwilę później zaciskając z bólu zęby wzywałam rodzinę na pomoc, bo nie byłam w stanie niczym ruszyć. I tak zaczął się nasz przedświąteczny weekend przygotowań do Bożego Narodzenia 2023.
Ja się łatwo domyślić: reszta rodziny, w postaci Pitera Paniczów, wyraziła swoją opinię na ten temat i raczej nie była ona dla mnie zbyt łaskawa. To znaczy mąż pospieszył pomocą, ale już BlueBoyowi przeorganizowanie pracy (czytaj dowalenie mu kilku dodatkowych punktów) nie przypadło do gustu.
Resztę dnia spędziłam zdalnie nadzorując gotowanie grzybów i siekanie kapusty, wieszanie girlandy ze sztucznej choinki i ucieranie kremu do ciasta, poprawianie nie do końca posprzątanych łazienek i odkurzanie zasłon. W fotelu przed kominkiem, z psem uwalonym na kolanach, zszarganymi nerwami i neuralgią barkową. Rozszyfrowując przepisy mojej Teściowej i próbując dojść, która z trzech wersji na jedno ciasto jest tą właściwą…
© 2023, Jo. All rights reserved.