1 Quackie on 23/02/2023 at 19:50 Odpowiedz Nigdy (chyba) nie miałem depresji. Ale dystymię owszem. Ale owszem, takie zachowanie u własnych dzieci wkurzało mnie do nieprzytomności. Aczkolwiek już się oduczyłem. Loading...
3 Jo on 24/02/2023 at 12:33 Odpowiedz Problem z depresją, tam sądzę, bierze się stąd, że mocno nadużywa się tego pojęcia. Często w odniesieniu do chwilowego spadku nastroju czy poczucia przygnębienia. „Mam depresję” słychać w sytuacjach, kiedy w ogóle o depresji nie ma mowy. I kiedy potem faktycznie ktoś cierpi na tę chorobę, otoczenie nie traktuje jego depresji poważnie, irytując się i używając argumentów czy też komentarzy z ramki powyżej. Normą jest lekceważenie czyjego złego samopoczucia. Psychicznego w szczególności. Przecież mamy setki przykładów na „motywowanie” (zwłaszcza własnych dzieci) tekstami, które mogą odebrać człowiekowi poczucie własnej wartości, czy nawet sensu istnienia. Ile razy porównujemy dziecko do kogoś, kto odniósł sukces, albo zrobił karierę??? Od głupiego „On ma same piątki, a ty?” po „Jak się czujesz z tym, że twoja żona więcej zarabia?”. Potem jest wielkie zdziwienie, że ktoś nie wytrzymał presji i popełnił samobójstwo. Ile razy zamiast zapytać: „Jak ci mogę pomóc?” rzucamy wściekli „A ty znowu narzekasz!” albo „Zrób coś wreszcie ze swoim życiem!”. Tak. Nadużywanie słowa „depresja” powoduje, że na depresję jesteśmy znieczuleni. Jednocześnie nie dając (sobie i innym) przyzwolenia na słabość, stawiamy przed ludźmi wymagania, którym nie są w stanie sprostać. Jesteśmy winni. Loading...