Trzynastego

Taki dziwny dzień był.

Urodziny Madre, która po ’81 zarzekała się, że nie będzie ich obchodzić ze względu na „urodzinowy prezent” od Jaruzela. I która chyba powinna wrócić do ich celebracji po wczorajszym odzyskaniu przez Polskę (przynajmniej potencjalnej) normalności.

Koniec władzy posła-premiera-prezesa-naczelnika daje jakąś nadzieję na powrót do normalności, za którą wiele osób tęskni. Bo w tej dziwnej, stworzonej przez niego rzeczywistości, nie da się funkcjonować. Jestem ostatnio dość wyeksploatowana emocjonalnie, ale odczytany przez nowego premiera podczas exposé Manifest Piotra Szczęsnego naprawdę mnie poruszył. Tym, że są ludzie, którym nie jest wszystko jedno. I że warto wierzyć w przyszłość, nawet jeśli sami jej nie doczekamy.

Ewa Wanat wyemigrowała z pisowskiej Polski. Nie umiała w niej żyć. Jakże symbolicznie odeszła właśnie wczoraj, w dniu kiedy ta popsuta Polska się skończyła.

Pamiętam, jak wiele lat temu siedziałyśmy z Key z Ewy siostrą pod drzewem na włoskim zadupiu (tym samym, pod którym potem Gio pochowała Eugeniusza) i rozmawiałyśmy o śmierci. Dokładniej: o dziwnej, metafizycznej obecności nie tak dawno zmarłego jej ojca. I był w tej rozmowie smutek, ale i spokój. Bardzo bym chciała, aby odnalazła go i teraz.

“A society grows great when old men plant trees in whose shade they shall never sit.”

© 2023, Jo. All rights reserved.

Leave a Reply