Power Action. Trochę pika, trochę czu.

Albo taka sytuacja, kiedy od kilku dni towarzystwo szykowało się na wycieczkę do Arkadii (galerii handlowej, nie parku Heleny Radziwiłłowej), a kiedy dojechaliśmy na miejsce okazało się, że coś jest bardzo nie tak i właściwie nikt nie wie co oraz dlaczego.

Zrobię pauzę dla złapania oddechu po tych wersalikach i zaraz wracam.

Trzeba było jakoś ratować sytuację. Po omacku. Tyle, że nic nie działało. Nawet to, co na ogół działa. I nie wiadomo było dlaczego.

BlueBoy wkręcił brata w szukanie wielkanocnych jajek w sklepie lego, ale to było trochę za mało. Uratował nas empik. A w empiku PIKACHU. Świecący i gadający PIKACHU. I ja słowa złego więcej nie powiem na żadnego Pokémona, amen.

Kończyliśmy wizytę w takim oto emploi:


A w domu nastąpił niewątpliwie jeszcze bardziej atrakcyjny ciąg dalszy:

Teraz pójdę dojść do siebie, jeśli pozwolicie. Bo mój system nerwowy został mocno nadwyrężony.

© 2023, Jo. All rights reserved.

5 Comments

Add Yours
  1. 1
    Marta uk

    O matko ,tylko nie gadające i grające.Mogą tylko świecić! Chyba powinny być w komplecie super zatyczki do uszu.Uśmiech na buzi Kuby bezcenny.

  2. 3
    Tetryk56

    Nie na darmo mawia się, że jeżeli chcesz wykończyć nielubianych krewnych (lub sąsiadów), podaruj ich dziecku bębenek…

Leave a Reply