Świąteczne porządki

Umarłam.

To znaczy może nie tak dokładnie, ale trochę jakby jednak tak.

Zaczęło się od tego, że niechcący zaczęłam sprzątać swój pokój. A mój pokój traktowany jest przez domowników jako składzik na te wszystkie rzeczy, z którymi nie wiadomo co zrobić. Dodajmy do kompletu moją bałaganiarską naturę, zostawione do przejrzenia później wycinki z przepisami oraz piramidy książek do przeczytania i mniej więcej mamy całość sytuacji. No i ja zupełnie przypadkiem naruszyłam ten kruchy porządek świata (znaczy: nieporządek) i umarłam. Najpierw na alergię, a potem na plecki. Chociaż możliwe, że do plecków przyczyniła się mansarda. Bo okazało się, że jednak na święta przyjeżdża Madre, więc dwa dni ustalaliśmy, co trzeba posprzątać, a co udać, że nie istnieje. A jak już ustaliliśmy, że raczej posprzątać trzeba wszystko, to zrobiło się mało czasu i z porządkami na poddaszu zostałam sama. Bo BlueBoy jest zajęty (i może nawet sam wam kiedyś napisze czym), Piter pracuje, a Jakuba pochłonęła twórczość. Artystyczna. Do której zużywa kosmiczne ilości białej akwareli. Więc jak już odwaliłam to poddasze, to wysiadły mi plecki. A potem przyszedł Piter z pytaniem, czy ma mi w czymś pomóc, bo właśnie wypadła mu jakaś przerwa w robocie.

Za chwilę święta. Wiosna się dobija. Projekty poszły do kosza a ja mam kryzys. I to wszystko strasznie mnie wkurza – może poza wiosną. Tak bardzo, że jednak coś bym zrobiła. Tylko chwilowo nie mam pomysłu CO.

© 2024, Jo. All rights reserved.

2 Comments

Add Yours
  1. 1
    Quackie

    Porządki brzmią jak dobry początek (pod warunkiem, że alergia i plecki przestaną się wpychać na pierwszy plan). Zwykle podczas nich znajduje się coś, co daje natchnienie do ciągu dalszego. A nawet jak nie, to chociaż jest porządek (byle nie na moim biurku).

Leave a Reply