Stripowanie

Zawsze wydaje mi się, że jestem taka zacofana i w ogóle z nowoczesnością zupełnie mi nie po drodze, a tu proszę!

Internet mnie pouczył, że istnieje genialna metoda prania najbardziej nawet zabrudzonych rzeczy. I że nazywa się ona: „stripowanie”. Polega zaś na wielogodzinnym namaczaniu w wodzie z detergentami.

To ja wam opowiem, jak stripowałam jedenaście lat temu. Chociaż byłam święcie przekonana, że po prostu namaczam.

Lato 2011. Zaraz po chrzcie moich siostrzeńców pojechaliśmy na wakacje do Schiapparo. To taka ziemia niczyja w Puglii, gdzie Nonni Cortese mają dom letniskowy. No i w tym Schiapparo nie było prądu, o czym lojalnie uprzedzała mnie Key i co w wyjątkowy sposób uatrakcyjniło nam urlop.

To znaczy prąd był: dwa razy dziennie. Przez godzinę w porze przygotowania lunchu i wieczorem, kiedy szykowało się kolację. Ostatecznie byliśmy na południu Włoch, gdzie jedzenie traktuje się bardzo poważnie.

Wraz z prądem pojawiała się ciepła woda. Przez pozostały czas woda była zimna, więc na murku tarasu ustawiało się pięciolitrowe baniaki po wodzie pitnej – słońce tę wodę niemal zagotowywało i naprawdę trzeba było uważać, żeby się nie oparzyć. Na przykład kiedy po powrocie z plaży mieszało się zimną wodę spod umieszczonego przy zewnętrznej ścianie domu prysznica z tą z baniaków.

Pranie robiło się w następujący sposób: rano wrzucało się ubrania do miski i zalewało zimną wodą z dodatkiem płynu do prania, miąchało i zostawiało. Szło się na plażę.

Po powrocie z plaży, kiedy włączyli prąd, żeby można było ugotować pastę na obiad, woda w misce była już ciepła. Wystarczyło wypłukać ubrania w ciepłej wodzie z kranu i powiesić. Oraz wstawić kolejną porcję, tym razem wlewając podgrzaną prądem wodę z płynem do prania.

Wieczorem powtarzało się płukanie w podgrzanej włączonym prądem ciepłej wodzie i gotowe! Dwa prania machnięte!

Te dwa prania wynikały z ograniczonej pojemności miski, bo Piter zdecydowanie odmówił kupienia w San Nicandro większej, twierdząc, że i tak szczytem wszystkiego jest jeżdżenie co drugi dzień po kurczaka dla Kuby.

Ale może ja jednak kiedyś napiszę o tym książkę?


Póki co o naszych przygodach na Ziemi Niczyjej możecie przeczytać tu:

© 2022, Jo. All rights reserved.

0 Comments

Add Yours

Leave a Reply