Halo, halo! To teraz będzie tylko o wycieczkach, ciastkach i kremach dla alergików???
No byście chcieli… W sumie to ja też. Taki new look blogerki lajfstajlowej, w oglądanym przez różowe okulary Internetowym Uniwersum. Ale mamy tu taki mały myk, wpieprzający się w co drugi kadr i zaburzający słodką narrację z wypraw krzyżowych wakacyjnych odwiedzin u Etrusków, czy tam rankingu włoskich lodów rzemieślniczych. I coś z nim trzeba zrobić, bo primo: nie do końca da się zignorować, secundo: zasadniczo zaczęłam pisać blogi, żeby opowiedzieć jak naprawdę wygląda życie rodziny z dwójką autystycznych dzieci, oraz (last but not least): patrz wpis o tym, że nie umiem pisać inaczej.
Zatem nie mamy innej opcji: trzeba wrócić do tematów trudnych, męczących i czasami niewygodnych. Obiecuję oznaczać je tagiem brzmiącym jak powyższy tytuł, żeby niezainteresowani mogli zrobić unik. Postaram się również trzymać konkretów i zbytnio nie odjeżdżać z emocjami, ale tu zbyt z obietnicami nie będę się wychylać, bo wiadomo: life is life i gra według własnego scenario.
Chciałam ten wpis zacząć od „ponieważ pytacie w prywatnych wiadomościach o to, co dalej ze szkołą BlueBoya oraz jak zdrowie Jakuba…”, ale to taki tani chwyt, stosowany przez większość blogerów, że się powstrzymałam. Chociaż naprawdę pytacie… Więc niech będzie, że nie mogę się powstrzymać i w ogóle.
© 2023, Jo. All rights reserved.