![](https://rutynachaosu.oberzyna.pl/wp-content/uploads/2023/05/puss-in-boots.jpg)
Po dwóch miesiącach gitarowego „Kto twoim boskim jest idoooo-o-leeem…” za ścianą, obejrzeliśmy wreszcie obie części Kota w butach. Pierwszą z okazji urodzin Pitera, drugą w dniu moich imienin. I nie mogę odżałować, że tak późno!
Ooo, wielkimi fanami Shreka byliśmy! Dajcie spokój… Shrek leciał u nas przez parę lat non stop i dało się to wytrzymać jedynie ze względu na genialne dialogi oraz kapitalnie nakreślone postacie, ale do spin-offów z zasady podchodzimy dość nieufnie. Jak się w tym przypadku okazało: niesłusznie. Bo oba filmy z Kotem w butach w głównej roli wypadły bardzo udanie, chociaż w mojej osobistej ocenie drugi jest lepszy, a na dodatek mimo familijnie rozrywkowego charakteru, niesie nienachalnie jedno z najważniejszych przesłań, jakimi powinien kierować się w życiu człowiek. Kot. W ogóle.
Nie będę niczego tu spojlerować, sami zobaczcie, jeśli nie widzieliście. Ciekawa jestem, czy też – mimo doskonałego dubbingu Malajkata – będziecie słyszeć Banderasa?
![](https://rutynachaosu.oberzyna.pl/wp-content/uploads/2023/05/puss-in-boots_665x768_featured.jpg)
Jak dla mnie, to legendarna legenda mogłaby jeszcze raz powrócić.
A BlueBoy? Gra dalej… W końcu jest przecież moim boskim idolem, prawda?
© 2023, Jo. All rights reserved.