Sí. Kot w butach.

Po dwóch miesiącach gitarowego „Kto twoim boskim jest idoooo-o-leeem…” za ścianą, obejrzeliśmy wreszcie obie części Kota w butach. Pierwszą z okazji urodzin Pitera, drugą w dniu moich imienin. I nie mogę odżałować, że tak późno!

Ooo, wielkimi fanami Shreka byliśmy! Dajcie spokój… Shrek leciał u nas przez parę lat non stop i dało się to wytrzymać jedynie ze względu na genialne dialogi oraz kapitalnie nakreślone postacie, ale do spin-offów z zasady podchodzimy dość nieufnie. Jak się w tym przypadku okazało: niesłusznie. Bo oba filmy z Kotem w butach w głównej roli wypadły bardzo udanie, chociaż w mojej osobistej ocenie drugi jest lepszy, a na dodatek mimo familijnie rozrywkowego charakteru, niesie nienachalnie jedno z najważniejszych przesłań, jakimi powinien kierować się w życiu człowiek. Kot. W ogóle.

Nie będę niczego tu spojlerować, sami zobaczcie, jeśli nie widzieliście. Ciekawa jestem, czy też – mimo doskonałego dubbingu Malajkata – będziecie słyszeć Banderasa?

Jak dla mnie, to legendarna legenda mogłaby jeszcze raz powrócić.


A BlueBoy? Gra dalej… W końcu jest przecież moim boskim idolem, prawda?

© 2023, Jo. All rights reserved.

8 Comments

Add Yours
  1. 1
    Janek

    Filmy o Kota w Butach były wspaniałe, zwłaszcza drugi. Piosenka Fearless Hero jest moją ulubioną po pierwszego oglądania w kinie.

  2. 5
    Ewa Natalia

    Kota w butach nie oglądałam, więc nie skomentuję, ale Janek jest coraz bardziej, bardziej. Brawo!🥰

  3. 7
    Quackie

    Ja tylko technicznie: miałem moment niepewności, kiedy na głównej stronie bloga nie widziałem odnośnika do tego wpisu (a pozostałe, w kolejności chronologicznej, tak), natomiast z linka w mailu wszedłem bez problemu.

Leave a Reply