Sennik

Wierzycie w prorocze sny? W to, że nasza podświadomość, podłączona do jakiejś gigantycznej nadświadomości, czasami daje nam mniej lub bardziej subtelny wgląd w przyszłość (co by – tak na marginesie – tłumaczyło te wszystkie przebłyski geniuszu oraz niewytłumaczalne przypadki w rodzaju Leonardo)?

Ja się z jednej strony śmieję z senników, ale z drugiej mam w pamięci archiwalne wydarzenia, kiedy to śniło mi się na wszystkie śmierci w rodzinie (oraz na WTC niestety). Zresztą mam tak po Prababce, więc może jakieś wiedźmińskie fatum nad nami wisi, kto wie?

No więc z jednej strony trochę się śmieję, a z drugiej – taki przykład z ostatnich dni:

Śniły mi się skorpiony. Za cholerę nie wiedziałam nic o skorpionach we śnie, więc nie mogłam się zaprogramować. Śniły mi się w dość trudnym rodzinnie momencie. I bach! Patrzę rano, a to wredni wrogowie w najbliższym otoczeniu! Nie będę się wdawać w szczegóły, ale pasowało idealnie do sytuacji. A ponieważ ja po tych skorpionach chodziłam i je rozdeptywałam, postanowiłam się snem nie przejmować i potraktowałam go, jako delikatne puknięcie w łokieć: „Ej, dzidzia, ja tu jestem, pamiętasz? Twoja podświadomość. Coś mnie zaniedbujesz, ale jakby co, to wiesz…”.

No i przedwczoraj śni mi się na „wielkie szczęście i pieniądze”. Ta, jasne… Pigułkę na autyzm znajdą… Ale OK, niech będzie. Szukam czegoś, co by mnie mogło uszczęśliwić… Okna wreszcie przywiozą? Ale to wtedy pieniądze raczej na minusie… No i następnego dnia otwieram z rana prasę, a tam, że sejm w swej przedwyborczej łaskawości postanowił znieść zakaz pracy na świadczeniu opiekuńczym! Śmiejcie się dalej…

I teraz (znaczy jak PAD podpisze, a podpisze, bo przecie trzeba uruchomić procedury przed tym, jak się elektorat ruszy do urn) będę mogła wreszcie coś robić, żeby totalnie nie zwariować i jednocześnie dorobić do tego oszałamiającego zasiłku dla Matki Autysty. No i zostałam tym potencjalnym szczęściem totalnie ogłuszona, i nie mam bladego pojęcia, co z nim zrobić… Bo, co sobie przećwiczyłam przez ostatnich parę lat, talentów u mnie żadnych, do handlu się nie nadaję, w domu nadal siedzieć muszę… Więc niby to wielkie szczęście, ale tak nie do końca… I znowu będzie, że narzekam, a ja naprawdę nie wiem, co z tym szczęściem zrobić.

© 2023, Jo. All rights reserved.

2 Comments

Add Yours
  1. 1
    Quackie

    Po pierwsze: przeczytałem „sernik” i zamarłem. Widocznie to moja podświadomość.

    Po drugie: z tą możliwością zarobkowania zaczekałbym na przepisy wykonawcze, gdyż albowiem zwykle diabeł tkwi w szczegółach (i tak ze wszystkim, o czym czytam lub słyszę, zwłascza w kwestii ustaw).

    • 2
      Jo

      😂
      Mów, co chcesz, ale dobry sernik nie jest zły! Szarlotka też nie…

      Oczywiście, że czekamy na produkt finalny. Zwłaszcza na punkty dotyczące finansowego wsparcia ON. Bo ja im za grosz nie ufam. Za cień cienia grosza. Albo i ostergo cienia mgły.

Leave a Reply