Nie bez powodu lektura tej książki jest jak zwiedzanie Wiecznego Miasta z przewodnikiem: Barbara Kamińska od lat mieszka w Rzymie i jest licencjonowanym przewodnikiem po tym mieście. Ale dla mnie było to zwiedzanie w stylu „Rzym w dziesięć godzin” i nie ma tu nic do rzeczy fakt, że czytanie książki można sobie aplikować w dowolnym tempie. Prawdę mówiąc: książka narzuca własne tempo i na kolejnych jej kartkach przedzieramy się przez lawinę imion (czasami również nazwisk), obiektów i warstw.
Nie lubię takiego zwiedzania. Jestem marną turystką zorganizowaną. Nie dla mnie przeciskanie się przez tłumy stojące w kolejce do wejścia do jakiegoś muzeum czy starożytnych ruin. I w ogóle słabo u mnie z zachwytem nad pozostałościami dawnej świetności. Ze skruchą muszę wam przyznać, że dla mnie ruiny, to ruiny… Mam nad nimi chwilę refleksji, ale zdecydowanie wolę wolno płynące opowieści o ludziach, którym służyły. Nie celebruję oglądania kupy gruzu czy okaleczonych posągów.
Czy mimo wszystko da się jakoś wykorzystać ogromną wiedzę Basi Kamińskiej na temat Rzymu? Oczywiście! Zajrzyjcie na jej stronę internetową, poczytajcie. Nawet jeśli nie weźmiecie udziału w jej wycieczkach – możecie skorzystać z podpowiedzi i samemu zaplanować własną trasę zwiedzania. Strona jest na bieżąco aktualizowana, podobnie jak profile na FB i IG.
https://basiakaminska.pl/
Ale mieliśmy rozmawiać o książce… Książka ze mną na wakacje nie pojedzie… Gubię się w jej Rzymie. Gubię się w wątkach. Nie daję sobie rady z utrzymaniem uwagi. Bywało, że musiałam wracać do początku akapitu i nadal nie bardzo wiedziałam co z zawartą w nim informacją zrobić. Na przykład nadal nie do końca wiem, dlaczego autorka tak kocha Rzym, skoro tyle rzeczy w nim ją denerwuje.
Słaba ze mnie czytelniczka.
Barbara Kamińska, Rzym. O życiu wśród rzymian, szepczących posągach i kojącej Ostii.
© 2024, Jo. All rights reserved.