Rozwód

Nie wierzę w świętą nierozerwalność małżeństwa. Uważam, że trwanie w toksycznym związku jest patologią o sadomasochistycznym podłożu. Jeśli ludziom nie jest razem po drodze, powinni się po prostu rozstać.

Mało kto potrafi to zrobić z klasą. Pewnie wszystkiemu winna jest ludzka natura, ale dużą rolę przypisałabym głupocie. Bo jeśli zbyt łatwo, szybko i bezrefleksyjnie bierze się ślub, to trudno się dziwić późniejszym problemom. Zwłaszcza jeśli zabraknie chęci szukania rozwiązań i odpowiedzialności.

Bo to, że dorośli ludzie wkraczają na wojenną ścieżkę i zamiast zawrzeć pakt o nieagresji – eskalują wszystko, co da się eskalować, byle tylko zmiażdżyć drugą stronę, to przykre, żałosne i zniesmaczające, ale prawdziwy dramat zaczyna się wtedy, gdy w tym całym konflikcie występują dzieci. Z pełnym niedowierzania przerażeniem czytam publiczne wypowiedzi niektórych eks- (lub prawie eks) małżonków, nie biorących kompletnie pod uwagę tego, że ich dzieci (a także – lub przede wszystkim – ludzie, z którymi te dzieci mają i będą mieć do czynienia) przeczytają te słowa. Po każdej obeldze pod adresem drugiego rodzica, odbierałabym tym ludziom prawa rodzicielskie. Słowo daję. Ale póki jest społeczne przyzwolenie na klikbajtowe pranie brudów, nie sądzę, aby celebryci zaczęli używać mózgu i wspięli się na pozostające poza ich zasięgiem wyżyny odpowiedzialności.

Rozwód dla większości dzieci oznacza koniec świata, jaki znały. Bywa początkiem spokoju i normalności – na przykład w rodzinach przemocowych, ale nawet w tych najlepszych przypadkach, kiedy rodzice pozostają w przyjaźni, albo po prostu współdziałają na rzecz dobra dzieci, z jednego domu robią się dwa. A to, umówmy się, nie jest normalna sytuacja. Bo na ogół w jednym z tych domów dzieci nie są u siebie. A jeśli rodzice poukładali sobie życie – dochodzi nam (na ogół bolesna) nauka życia w nowych relacjach.

Jasne, że są super funkcjonujące rodziny patchworkowe. Ale to są wyjątkowe przypadki, na ogół wymagające ogromnej dojrzałości i odpowiedzialności wszystkich zaangażowanych w tę historię dorosłych. Najczęściej jednak bywa inaczej. Jeden rodzic (najczęściej ten, z którym dziecko zostało) nieustannie szczuje na drugiego. Partner/ka drugiego nie ma cierpliwości do nie swoich dzieciaków. Ustalenie kto u kogo spędza święta i co z wakacjami jest horrorem dla wszystkich, łącznie z dziećmi.

Bywa i tak, że dzieci stają się nagle niczyje. Należą do zamkniętej na sprawie rozwodowej historii i nie do końca wiadomo, co z nimi zrobić. Jeśli mają naście lat – jest presja, żeby jak najszybciej się usamodzielniły. Jeśli są młodsze – najprawdopodobniej dość szybko wypadną ze wspólnego obiegu i zostaną gdzieś na peryferiach rodzinnego życia.

Bycie macochą lub ojczymem jest cholernie trudne. Ja bym się nigdy na taką rolę nie odważyła. Żeby to w ogóle wypaliło potrzeba jest mocna współpraca z małżonkiem, który jest rodzicem dzieci. I z tym drugim rodzicem. Oraz jego partnerem. A także dziadkami. I własnymi rodzicami. Od samego wyliczania kręci mi się w głowie.

Ja sobie to wszystko latami obserwowałam od środka. I powiem wam, że w życiu nie zafundowałabym moim synom takich atrakcji. Więc pewnie jesteśmy z Piterem skazani na siebie dożywotnio… No bo nawet jakby on sobie znalazł kandydatkę na lepszą żonę, niż ja – to musielibyśmy tu wszyscy razem mieszkać. A nawet, gdyby ona miała mieszkanie, do którego Piter by się wyprowadził, to nie miałby kiedy w nim mieszkać, bo przecież tu ciągle coś się dzieje. Może nie tak, jak wtedy, gdy Panicze chodzili do szkoły, ale jednak. Lekarze, zajęcia, z psem trzeba wychodzić rano, kiedy ja nie jestem w stanie się podnieść zanim leki zaczną działać. Zakupy trzeba przywieźć. On pracuje po kilkanaście godzin dziennie, często w różnych strefach czasowych, a po pracy pada na twarz. To jak by się z tym wszystkim wyrobił??? Tak że sami widzicie: teoretycznie jesteśmy wolnymi ludźmi i możemy podejmować dowolne życiowe decyzje, ale w praktyce warto popatrzeć na realia i odpowiednio się do nich dopasować…


Z tą lepszą ode mnie żoną to rzecz jasna żartowałam. Ale chyba załapaliście. Mam nadzieję, że Piter również 😉

© 2023, Jo. All rights reserved.

4 Comments

Add Yours
  1. 3
    Piter

    Gdzie ja bym znalazł kandydatkę na lepszą żonę, niż ty Jo??? Gdzie??? Bez szans.
    Znowu mnie podpuszczasz.

Leave a Reply