Orzeczenie 2023, część 1

Po raz chyba dziesiąty składamy wniosek o orzeczenie o niepełnosprawności dla Jakuba. Bo przecież wiadomo: z autyzmu się wyrasta i co trzy do pięciu lat trzeba sprawdzić, czy aby dotychczas niesamodzielny życiowo człowiek nie został fizykiem jądrowym z nagrodą Nobla.

Właśnie kończy się poprzednie, więc zebraliśmy dokumentację i Piter pojechał z Jakubem złożyć papiery. I teraz będzie zabawnie: my tę dokumentację składamy za każdym razem, jeżdżąc wcześniej po poradniach w celu uzyskania wypisów – za każdym razem tych samych. Oczywiście za wszystko płacimy, bo to poradnie poza NFZetem. Jeśli chcecie teraz zapytać: „Ej no, ale za każdym razem składacie tę samą historię choroby? Ten orzecznik nie ma archiwum??? Przecież to głupie!”, odpowiem krótko: widać, że nigdy nie mieliście do czynienia z tym urzędem. Nawet ZUS nie każe przynosić całej historii, a jedynie uzupełnienia albo to, co doszło od poprzednio składanego wniosku. Zresztą ZUS uznał Kubę za trwale niezdolnego do pracy i przyznał rentę na stałe, więc nie mam tu cienia skargi.

Bardzo jestem ciekawa, co tym razem odstawi nam orzecznik. Bo nałogowo nam Kubę uzdrawiał – mimo tej tony dostarczonych papierów, i trzeba było iść do sądu. I ciekawa jestem, czy nadal ten sam pan orzecznik podpisuje te uzdrowienia. Już sobie szykuję voo doo na jesienne wieczory. Bo brak orzeczenia o znacznej niepełnosprawności skutkuje odebraniem mi prawa do świadczenia, a bez tego leżymy. No ale co będzie, to będzie, bo przecież od stycznia i tak mi ten zasiłek zabierają i wtedy dopiero zacznie się bal.

Tymczasem składamy wniosek o orzeczenie o niepełnosprawności i z taką pewną ciekawością czekamy, co z niego wyniknie. Naprawdę trzeba mieć żelazne nerwy w tym kraju, żeby być rodzicem niepełnosprawnego dziecka…

© 2023, Jo. All rights reserved.

Leave a Reply