
Na ogół całkiem nieźle sobie radzę w kuchni, ale jest kilka dań niezwykle kapryśnych w moim wykonaniu. Jednym z nich jest strucla makowa. Jak znalazł na przedświąteczny stresik.
Bo ta strucla raz mi wychodzi idealnie, a następnego roku cała pęka, chociaż robię dokładnie według tego samego przepisu!!! Co gorsza: w smaku makowiec jest genialny, więc nikt tu nie rozważa zmiany receptury, a gdybym coś takiego zaproponowała, to raczej moja propozycja nie spotkałaby się z przyjaznym przyjęciem. Szukam więc rozwiązanie problemu…
W desperacji zaczęłam piec makowiec w keksówce – wtedy te pęknięcia aż tak nie bolą. Nie powiem, że wcale, ale nie aż tak. Inną opcją był warkocz makowy, czyli ta nieszczęsna strucla, ale przecięta na trzy części i zapleciona. Rok temu, załamana kompletnie, rozważałam upieczenie drugiego makowca, bo mieliśmy święta w Łodzi, a ja kompletnie nie widziałam opcji zawiezienia tego czegoś, do Madre… Bo wszystko szło dobrze, do momentu przekładania maku na ciasto. Wtedy okazało się, że nie wiedzieć czemu masa makowa jest tak rzadka, że z tego ciasta spływa! I powtórzę: za każdym razem robię makowiec tak samo, według tego samego przepisu! Udało mi się wtedy uratować sytuację tnąc struclę na paski i zawijając ją w pierścienie.
W tym roku ta sztuczka nie wyszła. Masa była (znowu) tak rzadka, że podniesienie pasa ciasta z makiem graniczyło z cudem. Że nie wspomnę o jakimkolwiek zawinięciu tego bałaganu w cokolwiek.
I normalnie to ja bym się najpierw załamała, potem urządziła wszystkim małe piekło, a na koniec zabrała się za robienie kolejnego makowca, mimo że ledwo stoję na nogach (i nie, nie jest to metafora).
A teraz…
Teraz wzięłam to całe ciasto ze spływającym makiem, upchnęłam w tortownicy i przykazałam panom zrobić lukier, jak wyjmą je z piekarnika.
Oto nasz tegoroczny makowiec:

W niczym nie przypomina zgrabnej strucli, ale smakuje doskonale i moi panowie powiedzieli, że nikomu nie oddadzą ani kawałka.
Jaki morał wypływa z tej Wigilijnej Opowieści?
Że czasami w życiu coś nie wychodzi. Albo nie zawsze wychodzi, chociaż się staramy. I wszystko się rozłazi i rozjeżdża. Ale jeśli nie uprzemy się, aby być perfekcyjni, to możemy być bardzo zaskoczeni tym, jak życie potrafi być wystarczająco dobre.
Wesołych Świąt!
© 2024, Jo. All rights reserved.