Przytaczam tę pouczającą historię, bo może komuś się przydać.
Noszę okulary od siódmej klasy podstawówki, więc mniej więcej od 40 lat. Od ponad dekady jeździmy do tego samego optyka na Ochocie, co zajmuje nam mnóstwo czasu, więc kiedy przestałam dobrze widzieć w robionych rok temu okularach, pomyślałam że może warto znaleźć kogoś bliżej. Ten nasz optyk jest bardzo dobry, ale na litość boską: to Warszawa! Musi być jakiś dobry optyk bliżej!
Na chybił-trafił wybrałam salon niedaleko, z myślą, że w razie potrzeby to dojadę tam nawet sama, bez angażowania Pitera. Bo ja się staram ostatnio chociaż trochę usamodzielnić. No i nowy optometrysta odkrył, że w okularach bez cylindrów widzę o wiele wyraźniej, niż w tych z cylindrami.
Okulary zamówiłam, ale dręczyło mnie, dlaczego od tylu lat tamten stary optyk kategorycznie twierdził, że muszą być cylindry? I co się stało, że w ciągu roku przestałam wyraźnie widzieć, ale nowe badanie nie wykazało pogorszenia wzroku?
Poszłam do okulisty. Okulista zrobił badania, potwierdził astygmatyzm i te moje minusy oraz wyjaśnił, że owszem: co do zasady przy astygmatyzmie powinno się robić szkła cylindryczne, ale niektórzy pacjenci źle je znoszą i wtedy nie forsuje się tej opcji, tylko robi normalne.
Potrzebuję dwóch par okularów. To znaczy nigdy nie mam tylko dwóch, ale basic to dwie pary: do dali (poza domem) i office, czyli półprogresy, do prac domowych i kompa. Czytam najchętniej bez okularów, ale jak trzeba to te półprogresy załatwiają problem. Ponieważ koszt zrobienia okularów nieco nas uderza po kieszeni, umówiliśmy się na wizytę u naszego starego optyka, u którego przez lata (i dziesiątki par okularów) wypracowaliśmy sobie zniżki. Naiwnie myślałam, że wyjaśnię mu sytuację, a on po prostu zrobi mi drugą parę okularów.
O ja głupia…
Po pierwsze dostałam taki opierdziel, że śmiałam iść do jakiegoś półgłówka, który nie potrafi zbadać wzroku, że zamurowało i mnie, i Pitera. Po drugie: nasz dawny specjalista postanowił mi udowodnić, że nie mam racji kwestionując jego „przy astygmatyzmie trzeba nosić cylindry”, a nowe okulary od konkurencji są do wyrzucenia, bo „nic w nich nie widzę”! I serio, on tak powiedział, a nam odjęło mowę i nie byliśmy w stanie użyć argumentu: „Co pan za bzdury wygaduje??? Przecież przyjechałam w nich! I widzę w nich lepiej, niż w tych z cylindrami, które mi pan rok temu zrobił!”. I teraz uwaga: nie poprzestał na ataku słownym. Nie wiem, jakie szkiełka wkładał do okularów próbnych (no wiecie, tych oprawek, do których wsadza się różne szkła i sprawdza, jak pacjent w nich widzi) twierdząc, że właśnie w takich przyjechałam, ale po kolejnej zmianie rozjechał mi się wzrok, oślepłam i poczułam, że za chwilę zwymiotuję. Wtedy nasz specjalista wpadł w panikę, zaczął dzwonić po znajomych okulistach i umawiać mnie na wizytę na cito!
Sugestia Madre i Key, że on celowo użył niewłaściwych szkieł, żeby mi udowodnić, że nic w nich nie widzę, tylko w pierwszej chwili wydała się absurdalna…
Złapmy oddech.
Wracając do domu powoli odzyskiwaliśmy władze umysłowe. Docierały do nas powoli wszystkie absurdy tej wizyty. Tylko co teraz zrobić? W opiniach specjalistów mieliśmy wynik 2:1 (kabacki optyk i okulista z luxmedu vs. stary optyk). I wtedy, jak ta głupia poszłam do kolejnego optometrysty, takiego z dobrymi opiniami… Żeby się upewnić…
Nowa diagnoza była taka: „oczywiście, że cylindry! jasne, że w ogóle nie mam prawa innych okularów założyć na nos! a na dodatek mam jeszcze trzy, nigdy wcześniej nie wykryte choroby oczu i zaraz oślepnę na dobre”.
Czy to zaczyna przypominać zbiorowe szaleństwo?
Mam nowe okulary bez cylindrów, w których lepiej widzę, ale nie mam prawa widzieć w nich lepiej, bo powinnam mieć okulary z cylindrami???
Co byście zrobili?
I tu na scenę wchodzą Orlińscy. Nie, wpis nie jest sponsorowany. Oni nawet nie wiedzą, że o nich napiszę.
Dawno temu robiłam u nich okulary i byłam bardzo zadowolona. W epoce przed optykiem z Ochoty. I kiedy wracaliśmy od kolejnego specjalisty, z kolejną dyskusyjną diagnozą, po prostu przypomniałam sobie o nich.
Mniej więcej miesiąc później byłam po dokładnych i rzetelnych badaniach u optometrysty i miałam nowe okulary: półprogresy oraz drugie – do dali z nakładkami przeciwsłonecznymi. Bez cylindrów. Bo jeśli pacjent lepiej widzi w zwykłych szkłach, to robi mu się właśnie takie, jako że priorytetem jest komfort pacjenta. Okulary mają mu pomóc w codziennym funkcjonowaniu, a nie być realizacją teorii wyznawanej przez optyka.
Kosztowały majątek, ale w ramach programu lojalnościowego dostałam zniżkę na drugie okulary, w wysokości 1/3 ceny. Są dobrze dobrane. Przy okazji zobaczyliśmy jakim sprzętem obecnie wyznacza się środek soczewki i ustawienia pól przy półprogresach. Genialne!
Obsługa rewelacyjna, kompetentna, chętna do pomocy. Blisko, więc w razie czego sama sobie do nich dojadę. Ceny – podejrzewam, że jak wszędzie. Chcesz najtańsze okulary – proszę. Potrzebujesz dodatkowych opcji (u mnie: pocienianie, antyrefleksy, filtr UV, polaryzacja i Bóg wie co jeszcze) – musisz za nie zapłacić. Zbieram pieniądze na pełne progresy, ale wiem, że to właśnie u nich będę je zamawiać!
Wnioski?
Jeśli coś jest nie tak, nie daj sobie wmówić, że nie masz racji. Nawet jak jesteś takim pantoflem, jak my.
Nawet jeżeli od wielu lat korzystasz z usług danego fachowca, miej ograniczone zaufanie. I jak coś ci nie pasuje – nie miej żadnych skrupułów, żeby szukać pomocy gdzieś indziej. A jeśli zaczyna cię spotykać przemoc, w dowolnej formie, spierdalaj (pardon-le-mot) czym prędzej.
Jeśli nie zgadzasz się z opinią specjalisty – szukaj innego. Nawet jeśli dwóch będzie się upierać przy opcji, która nie zgadza się z twoim doświadczeniem czy obserwacjami – nie daj sobie wmówić, że ci się wydaje.
Dbaj o siebie. Jesteś osobą, o którą sam musisz zawalczyć. Warto.
xxx
wasza Jo
PS.
Dziękuję Piterowi, Madre i Key za wielogodzinne dyskusje i wsparcie moralne. To może niewinnie wyszło w powyższym opisie, ale sytuacja była burzliwa i pełna emocji. Oraz zwrotów akcji. I chwilami naprawdę byliśmy tak ogłupiali, że nie wiedzieliśmy co dalej robić.
Dziękuję.
© 2024, Jo. All rights reserved.