Jakub bardzo chciał pojechać do Nieborowa. Bo wiadomo – w Nieborowie kręcono Akademię Pana Kleksa, której wielkim fanem jest mój syn. Nie wiem, czy odnalazł Akademię w nieborowskim parku, ale wycieczka była bardzo udana.
Pałac w Nieborowie w pełnej krasie. Wnętrza okazały się bardzo kameralne (jak na pałac…), co nas nieco zaskoczyło. Ciekawa jestem, skąd się wzięło przekonanie o ogromnych salach jadalnych i kilometrowych korytarzach?
Okrągła klatka schodowa zachwyciła nas holenderskimi kaflami ze scenami z życia, sięgającymi po sam sufit.
Nie będę omawiać każdego pomieszczenia, ale dwa zasłużyły na szczególną uwagę: tu jest sala koncertowa, która pełniła również rolę kaplicy. Ołtarz, schowany w narożnej szafie, po mszy zamykano. Bardzo pomysłowe.
A tu – buduar z tajemniczym oknem w złotej ścianie.
Poprzednik smartfona z prognozą pogody, czyli termometr z barometrem. Moi synowie byli mocno zaskoczeni, że kiedyś ludzie mieli sposoby na przewidywanie pogody.
W parkowej oficynie, niegdyś pełniącej funkcję manufaktury, mieści się Muzeum Majoliki Wnętrze pachnie jak stary drewniany kościół, ale wystawione tam cuda zasługują na głęboki wdech.
Pałac pałacem, ale pogoda sprzyjała spacerom. A spacerować w Nieborowie jest gdzie!
Jak widać: pełen profesjonalizm.
Zaczęliśmy klasycznie, od spaceru wzdłuż stawu. Ale potem chłopcy znaleźli ścieżkę przez zakamarki, które doprowadziła nas do…
… Starej Oranżerii.
Na zewnątrz wygrzewały się donice z cytrynami. Bardzo podobnymi do moich.
A w środku mieszkała mała dżungla.
Niektóre drzewa były naprawdę duże, ale taki gigant był chyba tylko jeden!
I wreszcie sowa, która w Panu Kleksie miała podobno kamery w oczach…
Na koniec doszliśmy do domku ogrodnika. Oraz do ogrodu użytkowego z takim oto budynkiem. Ciekawe, co w nim kiedyś było? Pałacowa kuchnia? Spiżarnia? Okienka położone są dość nisko, a przez nie widać duże pomieszczenie, częściowo usytuowane poniżej poziomu gruntu.
I to jest właśnie moje marzenie: sad i ogrody użytkowe.
Tu mamy warzywnik. Był jeszcze ogród ziołowy i rosarium. Nie wiem, jak chłopakom udało się mnie stamtąd wyciągnąć…
Nieborowski park zmęczył nas, nieprzywykłych do długich spacerów. Można było wprawdzie przysiąść na leżaku przy Nowej Oranżerii, która moim zdaniem wyglądała bardziej na kapliczkę, a obecnie pełni rolę czegoś w rodzaju kawiarni, ale zrezygnowaliśmy z odpoczynku, bo czekała na nas jeszcze Arkadia.
Co nie znaczy, że w drodze do samochodu zrezygnowaliśmy z lodów.
Dodam: bardzo dobrych lodów w Borówce vis a vis Pałacu.
PS. Trochę brak mi tam było życia. Rozumiem, że to muzeum i tak dalej, ale kiedy patrzyłam na okoliczne łąki, które kiedyś były polami lub pastwiskami, ogarniał mnie smutek. Nawet ogród użytkowy był w dużym stopniu zaniedbany. Szkoda, że nie można uprawiać w nim warzyw na potrzeby miejscowej restauracji… I w ogóle chodzi mi po głowie dziesięć różnych głupich pomysłów, więc na tym tę wycieczkę zakończę.