Na pierwszej linii frontu.

Wspięłam się dziś na wyżyny matczynego poświęcenia. Pojechałam z BlueBoyem na rozmowę z nową instruktorką pracy. Autobusem.

Wiecie, że podróże publicznym transportem to dla mnie misja samobójcza, a na dodatek nie spałam dziś w nocy, a jak zasypiałam, to Luna uwalała się na mnie, więc nie spałam tym bardziej, a rano ledwo się zwlokłam. Pogoda średnio zachęcała do zmuszenia się, aby wyjść z domu, deszcz padał co chwilę i wiało lodowcem. To macierzyństwo mnie kiedyś wykończy.

Nowa instruktorka sprawnie przystąpiła do działania i BB jest dość optymistycznie nastawiony do ciągu dalszego. I właściwie mogłaby na tym zakończyć dzisiejszą relację ze Świata Autystycznej Rodziny – może dorzucając coś o firmowym salonie Ziai, ale…

Możliwe, że znowu za dużo mówiłam. W związku z czym dowiedziałam się kilku dodatkowych rzeczy. Jeszcze nie wiem, czy i do czego ewentualnie nam się przydadzą. Zresztą Piter w przerwach między callami też rzucił okiem w Internet. Na przykład kiedy umierałam na przystanku, utwierdzając się w przekonaniu, że jednak wolę podróżować samochodem (nawet z pytaniami Jakuba o Rolfa, pieluchy i śliniaczki). I też dowiedział się kilku interesujących szczegółów. I gdzieś tam w międzyczasie zadzwonił do drzwi listonosz. Dwa razy.

To może przejdę do konkretów?

Poprzedni instruktor – ten nieuchwytny i mało narzucający się ze swoją aktywnością, powiedział w fundacji, że nie jesteśmy zainteresowani. Nowa Instruktorka proceduje współpracę z Pałacem, w którym Janek występował już w roli wolontariusza. Orzeczenie Kuby z ZUSu uprawnia do bezpłatnych przejazdów, bezterminowo, więc możemy mieć w głębokim poważaniu resztę. Jeśli CUS nie będzie realizować kolejnego programu asystencji osobistej – warto sprawdzić taką opcję w fundacji, która prowadzi Jaśka projekt aktywizacji zawodowej. O ile Dominika będzie tym zainteresowana – bo my to chyba jasne, że tak. Przyszły renty chłopaków, więc chwilowo nie umrzemy z głodu. Przyjechał również nasz ulubiony Stolarz i uzgodniliśmy, że kredens jest nie-do-ruszenia, ale za to po odsunięciu biblioteki odetchnęliśmy z ulgą, że mokra jest jedynie ściana za nią. Dzwoniła moja macocha, która dowiedziawszy się od Żeni o naszych kłopotach, zaoferowała pomoc. Ale Madre była pierwsza, więc punkt dla niej, nie ujmując Faretcie, która – co należy oddać sprawiedliwie – zawsze chętnie spieszyła z pomocą, w przeciwieństwie do mojego ojca. Można by wręcz odnieść wrażenie, że mamy całkiem normalną rodzinę, słowo daję! Żarty – żartami, ale jestem obu paniom ogromnie wdzięczna i wcale nie wiem, czy nie przyjdzie nam skorzystać z ich oferty. Facet ze sprzętem do osuszania wchodzi za tydzień i wtedy przekonany się, czy damy radę to wytrzymać. Moja siostra powiedziała, żebym w ogóle nie zawracała sobie nimi głowy w kontekście świąt. Szerszeni nie przebiję, ani wody kapiącej z żyrandola, ale i tak nasza awaria robi wrażenie. W sumie, to całe szczęście, że Madre robi w tym roku Wigilię u siebie (bez złośliwości teraz będzie), bo to może być jedyny świąteczny moment Xmas’23 – biorąc pod uwagę okoliczności. Ten listonosz przyniósł pismo do Jakuba, że przyznali mu zasiłek pielęgnacyjny, więc na dniach powinnam dostać swoje powiadomienie o świadczeniu dla rodzica, co pozwoli nam przeżyć.

Mam nadzieję, że nie pominęłam niczego istotnego…


A, Piter zrestartował Kuby translator, więc znowu mamy audycje dźwiękowe w wielu językach…

© 2023, Jo. All rights reserved.

4 Comments

Add Yours
  1. 3
    Marta uk

    E tam .woda zawsze kąpie z sufitu to z zyrandola to żadna sztuka.Mieć wodę pod kafelkami co nie przepuszczają teoretycznie wody i jeszcze w ogrzewaniu podlogowym to jest ” miszczostwo świata.”Za wszystko trzymam kciuki.Musi wreszcie być dobrze.

Leave a Reply