Mistrzyni prezentów

Za chwilę Piter ma urodziny, co nieodmiennie oznacza dla mnie wymyślenie odpowiedniego prezentu.

Wiadomo: jestem Mistrzynią Prezentów! Ale aktualnie jestem też chorą mistrzynią, więc mój mózg nie pracuje na pełnych obrotach. I takie oto były tego efekty:

Najpierw, jak ta głupia, namówiłam Pitera, żeby sobie „z okazji urodzin” kupił coś fajnego. No bo te urodziny zbiegły się z premią, więc odpadał argument, że nie ma za co.

Mój mąż pasjonuje się fotografią, na czym ja się nie znam kompletnie. Do tego stopnia, że wprawdzie wiem, co to znaczy „balans bieli”, ale już porządnego zdjęcia zrobić za cholerę nie umiem. Cóż… podobnie wiem, co to spalony, ale nie ma siły, która by mnie zmusiła do oglądania Lewandowskiego na boisku…

No więc ze względów powyższych wolałam, żeby Piter sam sobie pokupował te obiektywy i filtry. To znaczy niby mógłby mi przysłać linki i zostawić resztę, ale to takie głupie. Zatem uznaliśmy, że sam sobie kupi co chce, w ramach prezentu urodzinowego. A ja tylko machnę tort i pollo allegro.

Tak też się stało i przez kilka tygodni kurierzy przynosili do domu różne paczuszki z naklejkami „OSTROŻNIE!” i „NIE RZUCAĆ!!!”, aż wreszcie między nebulizatorem i pulsykometrem dotarła do mnie przerażająca prawda:

Nie miałam dla męża żadnego prezentu!

A ponieważ zapomniałam, że umówiliśmy się jedynie na ten tort i kurczaka, wpadłam w panikę, że co ja teraz zrobię?!

Poczytalność mocno mi zjechała, przed oczami przewijał mi się korowód pogardliwych określeń, jakie sama dla siebie wymyślałam, więc postanowiłam zadziałać. Natychmiast. I kupiłam mężowi dwie pierwsze rzeczy, jakie mi przyszły na myśl.


Kiedy kilka dni później oprzytomniałam (zdaje się, że po przespanych wreszcie ciurkiem sześciu godzinach), zatroskałam się nieco swoją zrywną spontanicznością i wzięłam Pitera na spytki:

– Obiecaj mi, że udasz zachwyt prezentem ode mnie!
– Ooooookeeeeyyyy… ale może nie będę musiał udawać?
– I obiecaj mi, że jak go otworzysz, to mnie nie wyrzucisz z domu!
– Jeszcze nie zwariowałem… Tu się wszystko sypie, jak jesteś od tygodnia chora, to musiałbym być ciężkim idiotą, żeby cię z domu wyrzucać na stałe!

Uff… Jestem uratowana…


Tort urodzinowy znajdziesz tu:

A Pollo Allegro tutaj:

Piter kupił u Pana Maćka jakieś urodzinowe wino i na tym, proszę państwa, koniec. Tak właśnie wyglądają nasze kameralne, rodzinne imprezy 🙂

Uwielbiamy je!

© 2023, Jo. All rights reserved.

10 Comments

Add Yours
  1. 1
    Quackie

    Oczywiście, że tak. Bez napinki, po domowemu. Już od dawna nie wyprawiam hucznie, ani w domu, ani tym bardziej poza domem!

    • 2
      Jo

      Ja wyprawiałam. Raz do roku robiłam urodzino-imieniny, bo zbiegały się Pitera (15 maja) i Jakuba (12 czerwca) oraz Jana (24 czerwca) i Piotra (29 czerwca). Robiłam wielką imprezę i jakoś NIKT nie skojarzył, że 24 maja jest również Joanny.

      Ostatni raz zrobiłam tę imprezę rok temu, bo Kuba kończył 25 lat i pomyślałam, że powinnam jakoś to uczcić. I przysięgłam sobie, że to był ostatni raz. Mam serdecznie dość ludzi, którzy zaszczycają swoją obecnością, a potem zachowują się, jakby ten zaszczyt był największym prezentem ever i nie poświęcają jubilatowi chwili uwagi. W sumie wygląda to tak, jakby cała impreza odbywała się na ich cześć, więc po cholerę mi takie atrakcje?

      Problem polega na tym, że Paniczów to zasmuca. Bo lubią gości. Mnie boli to, jak goście ich traktują, ale oni co roku mają głupią nadzieję, że może tym razem będzie inaczej. Ja WIEM, że NIE BĘDZIE. Dlatego teraz świętujemy w czwórkę i jedynym naszym problemem jest to, czy Luna zeżre świeczki.

      A najśmieszniejsze jest to, że najbardziej udane przyjęcia urodzinowe, wyszły nam z kilkoma osobami i brytfanną zapiekanego makaronu 😀 Albo pizzą jedzoną do spółki w restauracyjnym ogródku.

      • 3
        Quackie

        Jakieś 20+ lat temu zaprosiłem parę osób, wydawało mi się, wyselekcjonowanych pod kątem serdecznych łączących nas stosunków, i nie przyszedł nikt. Więc trudno powiedzieć, co gorzej, jak goście przyjdą i będą sobie, a nie jublilatowi, czy jak nie przyjdą w ogóle 😉

  2. 5
    Jo

    ZANIM SIĘ MADRE OBRAZI:

    To o pizzy w ogródku, było o Tobie. Ale przyznasz, że lepiej usiąść w środku, bo po Pietrynie przetacza się tłum, kurz i palące słońce.

Leave a Reply