W moim ślicznym, mindfulnessowym BuJo, luty wypełniony jest różowo-czerwonymi serduszkami i czeka na miłosne sentencje. Pomyślałam więc, że to najlepsza pora na okazanie ciepłych uczuć jedynej osobie, która idzie ze mną przez całe życie. Sobie.
Za moment są moje kolejne urodziny, zatem już mnie dopadła przedurodzinowa depresja, a wraz z nią podsumowania i rozliczenia. No i nie będę ukrywać, że wszystko to wypadło mało zachęcająco. Do czegokolwiek. Zatem pomyślałam sobie, że pora się o siebie zatroszczyć. Bo nikt inny tego nie zrobi, a właściwie nawet wręcz przeciwnie.
I powiem wam, że jestem wyjątkowo gotowa na te wszystkie: „Focha strzeliła!” i „Zawsze była taką egoistką.”. Kiedyś bardzo mnie dotykały. Bolały do żywego i powodowały natychmiastowy wyrzut sumienia. Już mi przeszło. I jestem za to ogromnie wdzięczna rodzicom i rodzeństwu, bo to ich wyłączna zasługa. Nie wiem tylko, co zrobić z mężem. I synami. Bo niby ziemia w ogródku nie zamarzła, ale za duży ten ogródek nie jest i może mnie złapać kamera z osiedlowego monitoringu…
Nic to. Miesiąc Egoistki ogłaszam za otwarty. Kiedyś trzeba wreszcie postawić siebie na pierwszym miejscu. Dla odmiany.
© 2025, Jo. All rights reserved.