Ostatnio bardzo nam się spodobało odkrywanie nowych atrakcji w dobrze znanych (?) starych miejscach. Dlatego nie przejęliśmy się wymuszoną przerwą w plażowaniu i pojechaliśmy zobaczyć, co się kryje za murami Grosseto.
Wzniesione w XVI mury Medyceuszy, otaczają założone w średniowieczu (ale historią sięgające ponoć czasów etruskich) stare miasto. W polskim przewodniku czytam, że jest to jedna z nielicznych Starówek z zachowanymi w całości murami obronnymi, ale podczas naszych włoskich wędrówek widziałam przecież parę innych!
Po zewnętrznej stronie murów rozciągają się parkingi, więc nie ma żadnego problemu z zostawieniem na którymś samochodu. Idąc w kierunku Piazza Dante (w części nazywanego Piazza Duomo ze względu na znajdującą się tu katedrę św. Wawrzyńca), mijamy spokojne, urokliwe uliczki.
Kolejnym celem naszych spacerów jest Forteca Medyceuszy, zwana również Cytadelą.
Z zewnątrz nadal imponuje rozmiarami. Wewnątrz nieco rozczarowuje. Można sobie popatrzeć na grube ściany i rzucić okiem na… salę ślubów (hm… jak nie w Tomba di Giulietta, to w Bastione Fortezza… ciekawe podejście do małżeństwa mają ci Włosi…). Pewnym pocieszeniem były róże, którymi obsadzony jest dziedziniec. Róże Davida Austina. Na przykład moja ukochana Lady Of Shalott. Nic nie zmyślam.
Vis a vis Cytadeli stoi taki intrygujący budynek:
Robimy małą przerwę. To miasto naprawdę warte jest ponownych odwiedzin. Ale przed nami jeszcze jedna atrakcja.
Przywykliśmy do pocztówek z zabytkami, plażami i widokami winnic lub gajów oliwnych, więc jesteśmy nieco zaskoczeni. A to przecież Maremma! Kraina bawołów, kowbojów i dzikiej przyrody! Przed nami Muzeum Historii Naturalnej Maremmy!
Zapraszam do kolejnego wpisu na blogu.
Dziękuję Piterowi za udostępnienie kilku zdjęć. Pozostałe fotografie jego autorstwa możecie zobaczyć na Instagramie: https://www.instagram.com/oberzynafoto/
© 2023, Jo. All rights reserved.