
W ubiegłym tygodniu BB przysłał mi link z pytaniem, co o tym myślę? Link dotyczył ogłoszenia:
WARSZAWA 18.10 i 19.10
DO NOWEGO FILMU FABULARNEGO POSZUKUJEMY:
• MĘŻCZYZN
• KOBIET
DODATKOWO 17.10 (WTOREK) ODBYWAJĄ SIĘ PRZYMIARKI W WARSZAWIE PŁATNE 50 ZŁSTAWKA TO 120 ZŁ, PŁATNE GOTÓWKĄ PO PLANIE
ZGŁOSZENIA (AKTUALNE ZDJĘCIE, DANE KONTAKTOWE) PROSIMY WYSYŁAĆ NA ADRES (…) W TYTULE WPISUJĄC ”LOTNISKO”
I czy (moim zdaniem) mógłby spróbować?
A niby dlaczego nie? Niech się zgłosi. Najwyżej go nie wezmą. A jeśli wezmą, to będzie miał możliwość popatrzenia od środka, jak się robi film. Przecież o większego trudno kinomana, niż jest BlueBoy – to rzecz wszystkim znana. [parafraza, możliwe, że niezbyt udolna]
Poza tym przyda mu się trochę rzeczywistości, bo chowany całe życie pod kloszem nie ma pojęcia, co to znaczy ciężko pracować na jedzenie i rachunki. Trochę w tym naszej winy, ale cóż – takie życie, nie?
poniedziałek
Wzięli go. Kazali przywieźć ze sobą ubrania w stylu lat sześćdziesiątych (tu lista na dwie strony) oraz zasugerowali zabranie puchowych kurtek i koców. Ups!
Nie wiem, jak wy, ale my akurat nie trzymamy w domu zapasu garderoby z lat ’60, w postaci sztruksowych spodni, wytartych skórzanych kurtek i kaszkietów, więc zapakowaliśmy golfik i kapelusz i BB ruszył na podbój Dominikańskiej – jakieś 5 minut za WOŚPem, więc przynajmniej nie trzeba było studiować planu miasta. Zresztą dokładnie w budynku, w którym kiedyś pracowałam w agencji reklamowej, której właściciel robił machloje finansowe z synem pewnego polityka i bratem znanej emigracyjnej aktorki, każąc mi podpisywać fikcyjne raporty, a kiedy odmówiłam – z uporem maniaka przez lata odmawiał wydania mi świadectwa pracy twierdząc, że nigdy nie byłam u nich zatrudniona. Ciężko zapomnieć lokalizację.
wtorek
Wracając do BlueBoya: pojechał na przymiarkę i wrócił dość zadowolony. W dużym skrócie brzmiało to tak: „Dostałem kostium, mam wziąć tylko golf i kaszkiet. No i kurtkę, bo jest zimno. Zaczynamy o czwartej rano.”. Tak się zachwycił swoją nową przygodą życiową, że zapomniał jaką ma rolę, ile będzie trwać plan i w związku z tym: ile ma wziąć prowiantu. Wystarczy kanapka, czy ładować również termos z zupą? I nie ma co się tu podśmiewywać, bo jedzenie to ważna rzecz, zwłaszcza przy plus czterech w porywach do dziewięciu. Oraz gorąca herbata w termosie.
środa
Wstali o trzeciej. Używam liczby mnogiej, bo ten niedobry-ojciec-który-o-wszystko-wiecznie-się-czepia uznał, że dziecko (lat 23) nie będzie się po nocy tłukło autobusami i je podrzuci do studia. Możliwe, że trochę pod wpływem mojej stanowczej sugestii.
Wiem, że o trzeciej, bo mi Luna zaczęła urządzać pełne niezdecydowania manewry, nie do końca mogąc wybrać: spać dalej na mnie, czy iść do nich, bo może jakieś żarcie spadnie ze stołu? W końcu jednak zasnęłam a oni pojechali. Do studia, w którym statyści mieli się przebrać i potem ruszyć na plan. Temperatura rano oscylowała wokół dwóch stopni na plusie, a Filozof zwykł mawiać, że robienie filmu polega głównie na czekaniu, więc BlueBoy (który w międzyczasie przypomniał sobie, że „ma być gapem… albo gapiem… w sumie to nie do końca zrozumiałem..”) zabrał ze sobą nie tylko termos z herbatą, ale i zupę oraz zimową kurtkę Eskimosa.
Odezwał się koło dziesiątej z informacją, że awansował na fotografa, jest super, w namiocie bardzo ciepło i w ogóle mu się podoba. „Kręcimy na torach wyścigowych na Służewcu. Sorry, muszę wracać do pracy.”
Ja nie wiem, ale w tej rodzinie jakoś szybko ludzie się identyfikują ze światem filmu.
Ponieważ BB był w robocie, musiałam wyjść w południe z psem. Możliwe, że trochę to południe przesunęłam, bo jeszcze zbierałam się do życia po wczorajszym wyjątkowo niesympatycznym ataku astmy, dość, że zanim z Jakubem włożyliśmy buty, Luna była uprzejma zasikać z radości cały parter. Dużo tego nie ma, ale jednak trzeba było po powrocie z krótkiego spaceru posprzątać. Sprzątanie padło na mnie, dzięki czemu odkryłam, że urwany kilka tygodni wcześniej zlew gospodarczy nadal nie nadaje się do użytku i muszę dygać z wiadrem wody do łazienki na piętrze, co jak się łatwo domyślić nie wzbudziło mojego entuzjazmu. Normalnie pogoniłabym Pitera (ostatecznie to on nie naprawił tego zlewu), ale Piter akurat postanowił zaszczycić swoją obecnością biuro, do którego nie jeździ od pandemii, czyli będzie coś jakby ze dwa lata, i zdążył się już odstawić w koszulę i część garnituru, więc kilkakrotne latanie z wiadrem wody po schodach raczej nie wchodziło w grę.
Mąż zwiał, ja umarłam po czwartym kursie, Kuba przezornie zamknął się w swoim pokoju. Wystosowałam na Messengerze stosowne groźby pod adresem Pitera dotyczące naprawy gospodarczego zlewu do godziny dwunastej w najbliższą sobotę, opisując pokrótce BlueBoyowi całą sytuację. Na co syn mi odpisał: „Mogłabyś ją udusić w moim imieniu? Wracam do filmowania.”. No i sami widzicie.
Ze studia zgarnął go Piter, wracający na chwilę do domu między rozmowami a kolacją inaugurującą nowy projekt. Dowiedzieliśmy się, że było fajnie, a teraz musi odpocząć. Możliwe, że jeszcze się zgłosi do jakiegoś filmu, ale wolałby, żeby zaczynali nieco później. Ciężko się gra o świcie.
Jo: Synek, ty występowałeś, nie grałeś.
BB: O przepraszam. Byłem fotografem i miałem konkretną rolę. Więc grałem.
Jutro zaczynają o piątej.
czwartek
Według samego BlueBoya – to było bardzo interesujące doświadczenie. Wprawdzie trzeba było wstać w środku nocy, a potem trochę zmarznąć, ale zobaczył od środka, jak się pracuje przy filmie, a to dla takiego fana kina, jak on, nie lada gratka. Za statystowanie płacą tragicznie, ale gdyby ten czas spędził w domu, skrolując fejsa, nie zarobiłby nawet tego. Poza tym jeśli policzyć te 120 złotych dniówki razy dwadzieścia dni roboczych, to miesięcznie wychodzi więcej, niż Jaśka renta! [nie moja wina, że poniżej granicy ubóstwa – takie mamy wsparcie osób niepełnosprawnych w tym kraju] W każdym razie chętnych do statystowania było tylu, że na plan jechali kilkoma autokarami, a do garderoby i do kasy stało się ponad pół godziny.
Mimo wszystko uważam, że to była dobra lekcja dorosłego życia. Nie sądzę, aby na długo wystarczyła, ale zawsze coś.


A za zarobione pieniądze BB postanowił kupić koszulkę swojego Klubu Łuczniczego.
© 2023, Jo. All rights reserved.