Ferragosto, czyli mała przerwa

Zrobimy sobie teraz małą przerwę w blogowaniu. Nie daję gwarancji, że z tą przerwą nie będzie jak z wakacjami Bilbo Bagginsa, z których szczerze mówiąc: nie zamierzał wrócić, ale nigdy nie wiadomo. Przestało mnie bawić blogowanie, co chyba dało się zauważyć. Z paru powodów. Wszystkie rozumiem i pewnie po prostu chodzi o to, że w życiu pewne formuły się wyczerpują i trzeba sobie zadać pytanie: reanimować czy pozwolić odejść?

Drugi powód jest taki, że jestem śmiertelnie zmęczona. Tak zmęczona byłam chyba tylko ponad dwadzieścia lat temu, kiedy jeszcze chłopcy nie mieli diagnozy, Piter nie przyjmował do wiadomości, że coś tu jest nie halo, a reszta rodziny jeździła po mnie, jak po burej suce, że się opierdalam i nie wiedzieć czemu przesadzam. Ze wszystkim, ale w szczególności nadmiernie się użalam na problemy z dziećmi. Byłam wtedy o krok od samobójstwa, antydepresanty nie działały, a psychiatra-terapeuta doprowadzał mnie do furii. Jak to się stało, że dwadzieścia lat później jeszcze żyję? Cholera wie. Pewnie miałam jakąś transcendentalną lekcję do odrobienia. Może nawet ją odrobiłam i szykuję się powoli do zejścia ze sceny, ale pisanie o tym nudzi mnie samą, a co dopiero ludzi, którzy kliknęli w link do bloga.

No właśnie: ludzie. Ja wam szczerze powiem, że wyczerpały mi się zasoby cierpliwości. I coraz mniej mi przeszkadza to, że głównie rozmawiam z samą sobą. Ale gdybyście wiedzieli, co tu się dzieje, też byście nie wyrywali się do kontaktów społecznych. Bo dzieje się absurd na paranoi i końca nie widać. A co najgorsze: nie mogę o niczym tu napisać. Więc cała, powiedzmy, że terapeutyczność pisania bloga idzie za horyzont.

Ja chyba jestem naiwna, bo w głowie mi się nie mieści rozmiar głupoty, pazerności, do niczego nie prowadzącej dominacji i stawiania na swoim, bez względu na to, czy to ma sens. Odpadam w zawodach na najbardziej rozgrzebane i porzucone projekty. Sił mi brak na gry podjazdowe i knucie za plecami. Chciałaby pożyć sobie spokojnie i bez zbędnych frustracji, a tu się nie da.


Nie mam pojęcia, co zrobię. Ale zawsze możecie wpaść do Rutyny poczytać BlueBoya. Póki jeszcze chce mu się pisać.

Uściski

Jo


PS.
Dbajcie o siebie. Unikajcie toksycznych ludzi i fundacji. Najlepiej wszystkich…

© 2024, Jo. All rights reserved.

7 Comments

Add Yours
  1. 5
    Krzysztof Piotrowicz

    Święta racja nic dodać i nic ująć ale pomimo takich refleksji trzeba żyć, bo w dalszym ciągu jest dla kogo, a przede wszystkim dla SIEBIE i każdy z nas ma stany bardzo trudne i nieporównywalne z innymi więc trudno mu docenić tego co ma sam tego często doświadczam – najlepsze życzenia – bez okazji klp

  2. 6
    Marta. Uk

    Jo z rodzinka,żyjecie,co u Was bo czytam że straszny potop w Warszawie i Wilanowie wały przerwało.Mam nadzieję że Was ominęło.xxx

    • 7
      Jo

      Podobno. Widziałam zdjęcia z parku, przerażające. U nas na osiedlu lało się sąsiadom przez dach, ale reszta chyba ok. Dziś wróciliśmy i ja jestem chora, normalnie rozłożyła mnie jakaś cholera, jeszcze nie wiem jaka 🙁 Ale tzw pierwszy rzut oka nie znalazł uszczerbku.

Leave a Reply