Domowe kino.

– Janek, możesz mi powiedzieć, dlaczego oglądamy film, który oboje nas wkurza i uważamy, że jest beznadziejny?
– Bo oglądaliśmy dwie części i trzeba dokończyć serię.

No to teraz już wiecie.

Tym razem padło na Fantastyczne Zwierzęta i część trzecią, czyli Tajemnice Dumblendore’a. Masakra, którą oglądaliśmy już dwukrotnie i naprawdę miałam szczerą nadzieję, że nigdy więcej nie będę musiała. Ale nie. Dałam się namówić na część pierwszą, jakoś z rozpędu poszła druga, a co do trzeciej, to zbieraliśmy się od kilku tygodni i liczyłam na to, że mi BB odpuści. Nie wiem: nie mogąc się doczekać, obejrzy sam u siebie w pokoju, czy jakoś tak.

Nic z tego, w ramach podtrzymywania rodzinnych relacji syn wykazał się zdumiewającą cierpliwością, w konsekwencji której spędziłam dziś 2 godziny i 22 minuty cierpiąc ogromnie i patrząc, jak zostaje zarżnięta historia z mojego ulubionego Universum. I uważam, że odpowiedzialni za tę zbrodnię powinni ponieść srogą karę. Razem z Grindewaldem.

A, nie, sorki. On przecież nie żyje.

Aktorzy są świetni. No dobra, wkurza mnie Newt, ale są świetni. Noszą rewelacyjne ubrania. Scenografia zarąbista. Ale fabuła mnie zabiła.

Nic, ja to może powtórzę: nic nie trzyma się kupy. Nawet w obrębie tej trylogii. Bo w odniesieniu do serii Harry Potter, to już w ogóle zgadzają się chyba tylko ze cztery nazwiska. I nawet jeśli człowiek by się zaparł, że OK, to może po prostu potraktujmy to jako zupełnie inną historię, to się nie da.

Niestety nie przekonuje to BlueBoya. On, zresztą podobnie jak jego brat, jak już coś zacznie, to leci po całości. Przy czym po całości należy traktować dosłownie, czyli do ostatnich napisów końcowych. Inaczej seans się nie liczy.

Cierpię. Bo przywiązuję się do ulubionych historii. Do ich bohaterów. Lubię ciągłość fabuły. Lubię jej uzupełnienia. Powroty do znajomych miejsc i wątków. I szlag mnie trafia, kiedy mi to ktoś zarzyna, bo się dobrze sprzedaje i można jeszcze coś na tym zarobić. I z jednej strony mam absmak, bo znowu jakaś historia nie została dokończona (klapa Tajemnic Dumbledore’a spowodowała, że zrezygnowano z nakręcenia przewidzianych w serii dwóch ostatnich części), a z drugiej: ciekawa jestem, jak autorzy scenariusza wybrnęliby z tego idiotycznego galimatiasu, który sami przyrządzili. Bo moim zdaniem – nie da się.

Może trio: J.K. Rowling, Steve Kloves i David Yates też tego nie wie?


© 2024, Jo. All rights reserved.

4 Comments

Add Yours
  1. 1
    Quackie

    Co do konieczności kończenia serii (albo seriali): też tak mam. Serial musi być naprawdę piramidalnym gniotem, żebym nie dokończył oglądania.

    Co do oglądania do najostatniejszego końca napisów końcowych: to ma sens, ponieważ twórcom nader często zdarza się umieszczać podczas tych napisów albo po nich dodatkowe scenki, tzw. postcredits, które dopinają jakieś wątki z głównego filmu oraz/lub zapowiadają następną część (np. w serii Marvela).

    Co do poświęcania spójności świata na rzecz zarabiania pieniędzy na filmach: masz niestety rację, ale jedyne, co się da, to głosować nogami i portfelami – nie chodzić na beznadziejne filmy. Może to chociaż na chwilę otrzeźwi twórców (czy też producentów).

    • 2
      Jo

      TO jest piramidalny gniot. I ja go musiałam oglądać trzykrotnie.

      Zaprawdę poświęcenie Matki Autystów jest bezgraniczne i wieczne…

Leave a Reply