Centrum Komiksu i Narracji Interaktywnej

Myślałam, że BB napisze o ostatnim akcencie obchodów jego 25 urodzin, ale BB jest ostatnio bardzo zajęty i za chwilę w ogóle zapomnimy, co tam się działo, więc służba – nie drużba, matka do roboty.

Pomysł podrzuciła Key. „Ej, słuchaj, tu jest muzeum komiksu! Zaraz ci foty przyślę!”. I nawet przysłała. Ze swoimi podopiecznymi grającymi na przedpotopowych konsolach (nie pokażę, bo nie wyrażają zgody na publikację wizerunku) oraz z Jasnowłosą. Do Jasnowłosej jeszcze wrócimy, tymczasem zostańmy przy perspektywie muzeum komiksów i pytaniu, co tam właściwie robiły te zabytkowe komputery? Trzeba było sprawdzić.

Na dzień dobry załapaliśmy wtopę: nikt nie pamiętał o Kuby aparacie fotograficznym… Jednak Opatrzność (jakiekolwiek jej imię) uznała najwyraźniej, że chwilowo nam odpuści i okazała łaskawość. Niemal od wejścia chłopaków wciągnął świat peerelowskiej rozrywki i nikt w ogóle nie myślał o żadnych zdjęciach.

Dlaczego peerelowskiej? Bo właśnie w tej epoce rozpoczyna się zwiedzanie Centrum. I na samym początku mamy Super Mario, więc chyba specjalnie dla nas tak to urządzili. Kuba przepadł, Jasiek doszedł dwie sale dalej i utknął przy automatach, Piter wspominał lata swoje mło studenckie i „takie właśnie komputery z bratem składałem!”, więc nie pozostało nam z Madre nic innego, jak iść na kawę.

I w właśnie kawiarni spotkałyśmy jedyną w Centrum osobę, która pracowała tam za karę, nienawidząc tej pracy oraz klientów. Fartownie nie oberwałyśmy szklanką z lodem, ale niewiele brakowało, więc raczej nie polecam. Natomiast reszta pracowników była bardzo zaangażowana i pomocna oraz wyglądała jak postaci z Anime, co moją matkę przyprawiało o niekontrolowane zdumienie w oczach, ale chłopakom bardzo się podobało.


Wróćmy do komiksów i gier.

Ludzie… Tego nie da się obejrzeć na szybko! Pięter jest kilka, sal na nich jeszcze więcej. Tam naprawdę można spędzić pół dnia! A oprócz historii komiksów (z przykładami) są jeszcze inne atrakcje.

Komiksy

Co do komiksów, to odnaleźliśmy z Piterem tu swoje dzieciństwo. Tytus, Thorgal, Kajko… no i Jasnowłosa… Ten Kapitan Żbik, to człowiekowi się teraz odbija czkawką indoktrynacji, ale wtedy… no czytało się przecież, czytało… Albo komiksowa Stawka większa niż życie… Ech, mlodość, mlodość… Koziołek Matołek leciał z Kuby ścieżką dźwiękową… No żebym się nie zdziwiła… I nie, niekoniecznie chodzi mi o „zła dziewczyna gorzko płacze”.

Tak, była również wzmianka o Tintinie, ale po Muzeum Hergé’a, to umówmy się, że specjalnego wrażenia na nas tą notką nie zrobili.

Zupełnie zapomniałam o Thorgalu! No serio! I o tej rudej z opaską na oku… Ooo, jak ja jej nie lubiłam! W przeciwieństwie do Jasnowłosej, która na ogół rezydowała u nas na szafie. A co do Thorgala, to właśnie przeczytałam, że jego pierwszy numer pojawił się w 1977 roku na łamach belgijskiego magazynu „Tintin”, czyli jakbyśmy zatoczyli koło.

Rozumiem, że pytanie: „Czy Jasiek znowu was na coś naciągnął?” jest retoryczne?

Gry

Na jednym z wyższych pięter trafiliśmy do świata multimediów. BB nam zaginął wśród takich dziwnych maszyn (dlatego chciałam, żeby sam o nich opowiadał… no ale…), natomiast z Kubą poszliśmy nagrywać dźwięki. Najpierw Kuba zrobił ognisko, potem ja wiatr, a na koniec Piter jadącego konia. Fajnie było. W drugiej kabinie podkładało się głos, ale o tym, to mógłby opowiedzieć Piter, więc raczej nie liczcie. Bo ja poszłam szukać młodszego syna wśród Wiedźminów i czegoś tam jeszcze.

I właściwie to wolałabym może następnym razem zwiedzić jakiś pofabrykancki pałacyk, ale coś mi się wydaje, że trzeba będzie wrócić do EC1…

Nie, żebym narzekała 😀 tam naprawdę można fajnie spędzić czas (pomijając kwestię kelnerki na fochu). I jest to zabawa dla całej rodziny, bez względu na wiek.

https://ec1lodz.pl/ckini


Uprzedzę pytanie, czy coś jedliśmy. Jedliśmy. Ale o tym w następnym wpisie.

© 2025, Jo. All rights reserved.

4 Comments

Add Yours

Leave a Reply