
W Budapeszcie byliśmy tylko trzy dni. Były to bardzo intensywne trzy dni, nieco utrudnione moją kontuzjowaną, nieustannie skręcaną stopą. Na dodatek Piter uparł się wszędzie chodzić pieszo, co miało swój… urok… Przynajmniej do czasu, kiedy kazał nam wejść na Wzgórze Zamkowe, twierdząc, że tam nie da się niczym wjechać i zaraz za bramą weszliśmy prosto na przystanek autobusowy… Powiem tylko, że ze wzgórza zjeżdżaliśmy kolejką, a potem korzystaliśmy z autobusów, metra i tramwajów ku mojej uldze i z zachwytem Paniczów.
Parlament
Zanosiło się na deszcz, ale nie mieliśmy czasu, żeby go uwzględniać w naszych planach. Zostaliśmy za to wynagrodzeni 😉 bo ostatecznie nie padało. Zrobiliśmy sobie ładny spacer, a na koniec trafiliśmy na uroczystą zmianę warty!









Wzgórze Zamkowe
Wpisane w całości na listę UNESCO budapesztańskie Wzgórze Zamkowe jest stałym punktem wycieczek do stolicy Węgier. Trudno się temu dziwić, bo faktycznie jest pełne staroświeckiego uroku. Nasza z konieczności okrojona do minimum wycieczka, mimo wszystko dostarczyła nam wielu wrażeń. Myślę tu na przykład o widoku na miasto z Baszty Rybackiej. Musiało nam wystarczyć podziwianie z zewnątrz kościoła św. Macieja, licznych pomników i paru muzeów, ale dzięki temu mamy pretekst, żeby kiedyś tam wrócić.










Po krótkim odpoczynku w kawiarni, poszliśmy w stronę Zamku. Ta kawiarnia miała swoje znaczenie, które może wydawać się śmieszne. Kiedy w 1981 roku byłam w Budapeszcie z rodzicami i siostrą, nie mogłyśmy nawet pomarzyć o wejściu do kawiarni i zamówieniu czegoś do picia. Ojciec nigdy się nie zgadzał na takie fanaberie. Dlatego niezwykle doceniam to, że mogę moje dziec wychowywać w zupełnie inne sposób.
Ale wróćmy do Zamku: tu chłopaki mieli okazję poszaleć z aparatami! Ja jedynie dokumentowałam te ich szaleństwa na potrzeby bloga. Obejrzeliśmy pozostałości po dawnych założeniach oraz kolejną zmianę warty i zjechaliśmy kolejką linową na dół.









Wyspa Małgorzaty
Nie chcieliśmy zrezygnować z pokazu fontann na Wyspie Małgorzaty, ale siły wystarczyło nam już tylko na nie. Nie mam też pewności, czy dla chłopaków większą atrakcją były te fontanny, czy przejażdżki tramwajem (biedne dzieci, wożone całe życie samochodem…).






© 2020 – 2024, Jo. All rights reserved.