Temat ostatnio gorący w naszym środowisku, bo bez niego ciężko jest funkcjonować zarówno osobom niepełnosprawnym, jak i ich opiekunom. I chociaż sama ustawa o uzawodowieniu asystencji (rany, co za słownictwo… kto to wymyśla?!) nie załatwia tematu wyrównywania szans osób mających problemy z samodzielnym funkcjonowaniem, to jest jego ważnym elementem.
Powtórzę to setny raz: sama asystencja rozwiąże problem jedynie niektórych OzN. Ważny problem, bo umożliwi tym osobom większą niezależność. Ale w przypadku Jakuba nie wystarczy. Bo oprócz asystenta Jakub musi mieć dostęp do różnych form zajęć i terapii, finansowanych z budżetu, na które mógłby z tym asystentem jeździć. Tu: Konie pisałam więcej na ten temat, więc nie będę powtarzać.
Poza tym asystencja musi być normalną pracą. Nie z doskoku,” jak mam czas i w zakresie, jaki mi odpowiada”. Pracą zorientowaną na potrzeby podopiecznego. A tego nie da się osiągnąć inaczej, jak poprzez uzawodowienie asystenta, który dostanie etat, będzie przyjeżdżać umowne pięć razy w tygodniu na sześć godzin. Może wtedy też przyjdą do tej pracy ludzie, widzący tu miejsce dla siebie? Bo obecnie znalezienie odpowiedniej osoby jest nieprawdopodobnie trudne.
Nic dziwnego. Absolwentom kierunków psychologicznych czy społecznych nie mamy niczego do zaoferowania. Idą do szkół, poradni, ośrodków wsparcia. Ja osobiście wolałabym być asystentem Jakuba, niż opiekunką dziecka w wieku przedszkolnym… może osób o podobnych preferencjach jest więcej? Tylko bez etatu, bez odpowiedniego wynagrodzenia, nie zachęcimy ich do podjęcia takiej pracy.
Temat asystencji osobistej jest procedowany od długiego czasu. Niestety, dotychczas bez konkretnych rezultatów. Dla ludzi przerzucających dziesiątki informacji w mediach, być może nawet niezauważalny. Dla nas – to podstawa funkcjonowania.
I jak zwykle wyjaśnię na przykładzie.
Asystent mógłby odbierać Jakuba rano z domu, jechać z nim do ośrodka dziennego pobytu albo terapii zajęciowej. W zależności od regulaminu: pracowałby z nim na miejscu, albo zostawiał i odbierał po zajęciach. Gdyby Kuba nie spędzał dnia w ośrodku (bo nigdy nie wiemy, jaka rzeczywistość nam się trafi), asystent mógłby pojechać z nim na hipoterapię (w ramach projektu finansowanego przez PFRON), pójść na basen (jakoś byśmy spięli budżet) albo wziąć udział w warsztatach organizowanych dajmy na to przez Centrum Nauki Kopernik czy muzea (o ile byłyby dofinansowane przez miasto).
Na razie czekamy na te ustawy i systemowe rozwiązania. I prawdę mówiąc coraz mniej mamy siły, cierpliwości i zrozumienia dla ustawodawców. Oni dla nas chyba też.
© 2025, Jo. All rights reserved.