600 urodziny Łodzi

Ostatni weekend spędziliśmy w Łodzi, świętując jej 600 urodziny.

Urodzinowe imprezy odbywały się w całym mieście i było ich naprawdę sporo. Na dodatek wszędzie można było dojechać bezpłatnym transportem miejskim, co zachwyciło Jakuba, który – jak wiemy – uwielbia autobusy i tramwaje. Trochę się się zdziwiłam, że Łódź świętuje jubileusz na żółto-zielono, bo przecież jej kolory to żółty i czerwony (no wiecie: łódź robotnicza), ale może autorom koncepcji chodziło o nawiązanie do skojarzeń ze słowem PIKNIK?

Pikniki w parkach i koncerty plenerowe cieszyły się ogromnym powodzeniem, wykraczającym poza nasze możliwości adaptacyjne. Pewnie gdyby nie BlueBoy, nie wybralibyśmy się nawet na Pietrynę. Tymczasem okazało się, że owszem ludzie, tłumy, ścisk i hałas, ale wszyscy daliśmy radę i to z dużym zadowoleniem! A przy okazji odkryliśmy sporo nowych miejsc do przetestowania oraz refleksję, że bardzo dawno w tej części miasta nie byliśmy.

Powinnam może sfotografować więcej straganów i ludzi, ale powiem szczerze: dałam się ponieść świątecznej atmosferze i po prostu oglądałam to wszystko, nie sięgając po aparat. Zdjęcia, które widzicie, robiłam rano, kiedy jeszcze nie było takiego ścisku. Widać tu trochę historii: saturator prosto z PRL, ale i Ziemię Obiecaną, i namiot wojskowy. Były jednorożce, piętrowy autobus typu hop on – hop off, do którego kolejka przypominała te peerelowskie po papier toaletowy, parady, pokazy historyczne, występy muzyczne, sporo badziewia biżuteryjno-gadżeciarskiego, ale też stanowiska historyczne i mnóstwo jedzenia (chociaż dla mnie piwo w dwudziestu smakach o jedenastej, to jednak jest hardkorowe wyzwanie) – na straganach i w otwartych cały czas łódzkich restauracjach i kawiarniach. Sami zaliczyliśmy po drodze lody, pączki i precle – tylko nie mówcie o tym BlueBoyowi, bo będzie mu przykro. Chociaż nie, pączka i precle dostał…

Kuba był zmęczony i w ogóle niechętnie z nami do tej Łodzi pojechał, ale potem chwilami łapał wiatr w żagle i nawet mu się podobało. Zwłaszcza po tym, jak Piter pozwolił mu kupić magnesik. Z Coralgolem, Plastusiem i Uszatkiem.

No właśnie, ale…

…gdzie jest BlueBoy???


BlueBoy, proszę państwa, w tym czasie postanowił zostać aktorem w Teatrze Ulicznym SHOW ART! Zasadniczo był Kapitanem Przemysłowej Łodzi, ale udało nam się podejrzeć go przy puszczaniu baniek i próbach żonglowania piłeczkami. Kto wie? Może jak poćwiczy, będzie z niego Uliczny Artysta?


Bardzo dziękuję Ani Benoit za wyciągnięcie nas z domu, Madre za przenocowanie nas i nakarmienie, Lunie za to, że nie darła kotów z kotem i sobie samej, że to wszystko wytrzymałam.

Co? No o tym, to chyba będzie osobny wpis w Rutynie…

© 2023, Jo. All rights reserved.

5 Comments

Add Yours
  1. 4
    SHOW ART

    To był udany debiut Janka! Zobaczcie jak prezentuje się w kostiumie, urodzony do tej roli 🙂 a poza tym odnalazł się idealnie, zgrał z ekipą bardzo szybko. Bańki to pikuś ale On żonglowanie „załapał” które np dla mnie jest cały czas trudne. To co Janek widzimy się na następnych występach? Ania

Leave a Reply